Pamiętam do dzisiaj nasze pierwsze spotkanie z Joasią w Teatrze "Komedia"...
Była połowa lat osiemdziesiątych. Pani Olga Lipińska zaproponowała mi etat w swoim teatrze oferując główna rolę w "Kabaretowej myszy" podkreślając, ze nie ma w teatrze aktorek śpiewających, więc "będę gwiazdą", co zresztą tymi słowy oznajmiła zespołowi. Jeśli dobrze pamiętam był marzec, a ja przygotowywałam się do konkursu Premier na Festiwal Polskiej Piosenki w Opola. Ale przecież, gdy pojawia się taka oferta- aktor nie dyskutuje z panią dyrektor, że może później.... Przyjmuje ją - jako dar losu. W tym czasie grałam mniejsze i większe role w teatrze "Syrena", w którym nie praktykowało się zastępstw. Poszłam, więc do dyr. Witolda Fillera z błagalna miną oznajmiając mu- jakie to szczęście mi się przytrafiło. Witek Filler spojrzał na mnie spod okularów z miną tak ironiczną, że już od samego jego spojrzenia przeszły mnie dreszcze powiedział....-
Idź. Jeśli myślisz, że Olga cię bardziej doceni....? Będziesz jeszcze żałowała tego kroku. I kazał mi niezwłocznie opuścić swój gabinet. Na koniec dodając, ze skoro odchodzę w trakcie sezonu życzy sobie, aby Olga Lipińska wystosowała do niego pismo mniej więcej takiej treści: TG jest niezbędną aktorką dla naszego teatru, więc prosimy o jej przejście do "Komedii" jednocześnie wyrażając zgodę na jej udział w spektaklach "Syreny" do czasu zrobienia za nią zastępstwa". Pismo wystosowano, podpisał je jednak zastępca Olgi- Zenon Dondajewski, a sama pani dyrektor dzień po podpisaniu przeze mnie umowy wycofała zgodę.
A ja w atmosferze nienawiści całego zespołu "Komedii" pojawiłam się kolejnego dnia na próbie "Kramu z piosenkami"- wezwana przez inspicjenta, bo miałam zrobić nagłe zastępstwo za aktorkę, która zwichnęła czy złamała nogę. Tą aktorką była świetnie tańcząca- Joanna Kasperska. A ja...? Cóż taniec nigdy nie był moją najlepszą stroną. Mimo tego, potykając się o własne i podstawiane mi przez kolegów nogi wystąpiłam po jednej próbie w wieczornym spektaklu tańcząc lepiej i gorzej 19 tańców, w tym kankana. Ja- miałam powody do dumy, ale Olga Lipińska była innego zdania. Po spektaklu oznajmiła mi, że czegoś tak koszmarnego nie widziała i żadne tłumaczenia, ze trudno mi było zapamiętać trudny układ choreograficzny zaledwie na jednej próbie, nad którym zespół pracował miesiącami- nie były dla niej argumentem. Oznajmiła mi, ze nie powierzy mi głównej roli- bo nie tańczę.
Po powrocie, ze zwolnienia Joasi Kasperskiej- biegałam w "Kramie z piosenkami" w białym trykocie z piłeczką- jako dziewczynka, co zważywszy na tamtejsze moje gabaryty nie było zbyt apetyczne. Za to zyskując współczucie kolegów aktorów nie miałam już wśród nich wrogów, a z Joasią się nawet zaprzyjaźniłam. Zanim Olga Lipińska nie wykonała jeszcze kilkunastu przyjaznych gestów wobec mojej osoby m.in: wyrażeniem zgody na mój udział w Opolu i wycofaniu jej na dwa dni przed konkursem zmieniając repertuar, abym tego dnia biegała jako baleron z piłeczką, zamiast ścigać się w szranki z zawodowymi piosenkarkami i zanim nie złożyłam wymówienia- Joasia i jej mąż Andrzej byli dla mnie wielkim wsparciem. Bywałam często w ich domu i płakałam w mankiet Andrzejowi, wyżalając się co zrobiłam odchodząc z "Syreny". Andrzej nie mogąc już patrzeć na to, co pani dyrektor mi robi zaproponował mnie do epizodycznej roli "jednej z 4 panienek lekkich obyczajów"/ wiedząc, ze na inną się nie zgodzi/, do nowej premiery, gdzie projektował kostiumy śmiejąc się, ze zrobi mi taka
futrzaną myszkę, że i tak będę widoczna. I faktycznie, jak wszystkie projekty Andrzeja Sadowskiego, również rzekomo mój kostium był przepiękny. Niestety tuż przed wywieszeniem obsady na tablicy pani dyrektor skreśliła mnie z obsady, więc nigdy go nie założyłam. A następnego dnia złożyłam wymówienie.
Słowa Witolda Fillera okazały się prorocze..... Z Joasią i Andrzejem, którego szczerze podziwiałam nie tylko za talent, ale przede wszystkim cudowne poczucie humoru spotykaliśmy się jeszcze kilka lat, ale potem każde zajęło się swoimi sprawami. Asia też dodała sobie zawód przewodniczki, a ja po pisaniu przez całą noc wymówienia dla Olgii Lipińskiej stwierdziłam, że może zostanę dziennikarką. Teraz teksty piszę trochę szybciej. Polecam artykuł z Joasią, która z wielką przyjemnością spotkalam po latach w aktualnym Życiu na Gorąco.