czwartek, 26 maja 2011

Edward Żentara nie żyje....? Nie mogę uwierzyć.....

Trudno sobie wyobrazić, co czuje człowiek podejmując taką...... decyzję? Ale łatwo zrozumieć, jak musiał się czuć zaszczuty przez kolegów, w dodatku mając problemy osobiste. Poznaliśmy się dokładnie 11 lat temu przy okazji robienia z nim krótkiego wywiadu do Teletygodnia, a potem do ImperiumTV.
Właściwie do dzisiaj nie wiem dlaczego tak rzadko z nim rozmawiałam, bo od początku bardzo się polubiliśmy. Edward był niezwykle skromnym, miłym i niestety wrażliwym człowiekiem. Mówię niestety, bo w dzisiejszych czasach to jedna z największych wad, za  posiadanie której przychodzi nam, niejednokrotnie płacić wysoką cenę. Za otwartość, spontaniczność, zaufanie, którym obdarzamy ludzi niegodziwych również. Pamiętam, że spotkaliśmy się w Klubie Aktora SPATiF i po zakończeniu wywiadu gadaliśmy jeszcze kilka godzin, choć trzeba powiedzieć, że Edzio nie należał od gadatliwych. Najwidoczniej czuł się bezpiecznie w moim towarzystwie.
Pamiętam też, że jeszcze kilkakrotnie rozmawialiśmy przez telefon na przestrzeni tych lat umawiając się na spotkanie w Warszawie, do którego nie doszło.
    Spotkaliśmy się natomiast na planie serialu "SUKCES", gdzie zagrałam znaną dziennikarkę telewizyjną, która ma swój własny program "Pod obstrzałem". W serialu do studia telewizyjnego zaprosiłam trzech ważnych notabli, których grali Jerzy Kryszak, Piotr Machalica i Edward Żentara.  Rola była trudna, niemała i dodatkowo stresował mnie fakt, że tekst dostałam pod wieczór, a trochę go było. Właściwie tylko Edward okazywał mi wsparcie i duże zrozumienie, gdy się myliłam i trzeba było powtarzać duble. Nawet Piotrek Machalica, którego znałam lepiej i dłużej wykazał brak zrozumienia- delikatnie mówiąc- bo wychodził trzaskając drzwiami, za co później mnie przepraszał. Edward partnerował mi podczas dubli i przebitek do końca. Był spokojny, zrównoważony, cierpliwy, a przecież nie wiedział, że brak perfekcji w tym momencie nie był zależny ode mnie tylko od pani, która zbyt późno dostarczyła scenariusz. Tego dnia kręciliśmy od 5 rano. Na koniec dnia, gdy zostalam sama, bo wszyscy po planie pospiesznie znikneli z planu. On jeden zostal. 

czwartek, 19 maja 2011

BEZ MASKI: Sabinek miejmy nadzieję... zdrowieje...

BEZ MASKI: Sabinek miejmy nadzieję... zdrowieje...: "Tak, jak podczas wczoraj wizyty w Klinice na Bemowie powiedział dr P. Kowalczyk- szef kliniki zmiany następują w szybkim tempie,/ guz się z..."

Sabinek miejmy nadzieję... zdrowieje...

Tak, jak podczas wczoraj wizyty w Klinice na Bemowie powiedział dr P. Kowalczyk- szef kliniki  zmiany następują w szybkim tempie,/ guz się zmniejszył co widać na załączonym zdjęciu, ale  to dzisiaj 19 dzień brania chemii./ ale teraz to należy się tylko modlić. Nadal dostaje chemię, a w przyszłym tygodniu będzie miał operację i niestety wytną mu palec. To silny chłopczyk, więc miejmy nadzieję, że to przetrzyma.
      W tym i innych problemach musicie mi wybaczyć, że muszę trochę odsunąć pisanie na blogu, bo są sprawy ważne, mniej ważne i kompletnie bez znaczenia.
Nie bez znaczenia jest jednak ogromna pomoc ze strony PRZYJACIÓŁKI, PANI DOMU, ŻYCIA NA GORĄCO I REWII za co ogromnie dziękuję redaktorom tych pism i całym zespołom. Polecając moje w nich artykuły.
Halinę Głuszkównę-ZG, Witka Dębickiego- w Rewii, Kinge Preis w Przyjaciółce.

czwartek, 5 maja 2011

Wielka czwórka- Nowicki, Sienkiewicz, Potocka i Gaertner

Mogłabym pisać wiele o tych osobach, ale jak już wspominałam, czas nie ten. Spotkanie z p. Janem Nowickim w Teatrze "Sabat" to było wielkie przeżycie, niezapomniane, bo należy do grona tych wielkich aktorów przepełnionych magią teatru, ze takich spotkań  nigdy się nie zapomina tak emanują swoją doskonałością i charyzmą. O Małgosi Potockiej można by napisać książkę rzekę, a o jej urodzie i wdzięku snuć opowieści nieprawdopodobne.  Fakt, że zrealizowała marzenie swojego życia- Teatr- już zasługuje na szacunek i budzi podziw.
Elżbieta Gaertner
Panią Elżbietę Gaertner uwielbiam w rolach, które tka czasami z miernego materiału scenariuszowego, a i tak zawsze rodzą się perełki.
 O Krysi Sienkiewicz- mojej kochanej przyjaciółce- mówię przy każdej okazji tyle i w samych superlatywach, na które naprawdę zasługuje, że tym razem ograniczę się do lakonicznego zdania: Krysiu jesteś wspaniała! Dziekuję za lekarza dla mojego Sabinka.

A wszystkie gwiazdy w aktualnym na rynku ŻYCIU NA GORĄCO, któremu bardzo, bardzo dziekuję za wsparcie w tym trudnym momencie.

Trzymajcie kciuki za SABINKA!







 
   Wybaczcie kochani, że jakiś czas nie będę zbyt aktywna - jako publicystka bloga, informując Was zaledwie o ukazujących się artykułach, ale Sabinek- jest bardzo ciężko chory i teraz to spędza mi sen z powiek. Niespełna rok temu zrobił mu się maleńki guzek między palcami, wielkości pryszcza który wyglądał bardzo niegroźnie. Podczas naszej trasy koncertowej ubiegłego lata w woj. Północnym poszliśmy z nim do weterynarza, który zalecił usunięcie ale, że akurat wybierał się na urlop powiedział, ze możemy to spokojnie zrobić już w Warszawie. W październiku czekał mnie mały zabieg żylaka, więc postanowiłam to zrobić tuż po niej. Zabieg/ jak opisywałam już na blogu/ okazał się jednak skomplikowaną operacją, więc znowu termin leczenia łapy Sabinka łapy się odwlekł. Cały czas był jednak pod opieką róż....nych lekarzy specjalistów. W efekcie przeszedł operację w klinice przy Gagarina i rokowania były pomyślne. Żeby nie dostal zakażenia przez miesiąc jeździłam z nim na fachową zmianę opatrunków. Niestety guz okazał się złośliwy, co więcej zaczął rosnąć w nieprawdopodobnym tempie i z orzeszka zrobiła się gula między dwoma placami wielkości wielkiej gruszki. Tuż przed świętami Wielkiej Nocy postanowiłam pojechać z Sabinem na kilka dni w jego rodzinne strony, do Zakopanego, aby tam szukać pomocy. Jakimś cudem- tam owczarki podhalańskie nie zapadają na te różne choroby. Górale, którzy się hodowlą owczarków zalecili wypalenie guza ciekłym azotem. Postanowiłam skorzystać tym razem z  Kliniki na Bemowie polecanej mi  już od dawna  przez Krysię Sienkiewicz. I rzeczywiście dr Paweł Kowalczyk okazał się niezwykle wrażliwym i odpowiedzialnym fachowcem. Niestety dwa tygodnie zabiegów - wypalania azotem i tym razem nie przyniosły spodziewanych efektów. Zdecydowaliśmy się na chemię w tabletkach Masivet. Wcześniej przeczytałam na ten temat wiele artykułów w internecie, w tym niezwykle wzruszający list właścicielki czworonoga, który odszedł zanim zdołała mu go podać. Chciała odsprzedać 1 opakowanie za 700 zł. Lek jest niezwykle drogi, ale podobno przynosi efekty. To łapa Sabina przed podaniem leku i kolejne dni po jego zażyciu.
    Rozumiecie - ze teraz zajmowanie się błahostkami byłyby nie na miejscu. najważniejszy jest teraz Sabin i zarobienie pieniędzy na pokrycie kosztów leczenia. Trzymajcie kciuki, żeby Sabinek to zwalczył. bedę Was informować.