środa, 13 lipca 2011

Jolka Wołłejko- jak nie babcia....


Polecam nowy wywiad z Jolką Wołłejko w PANI DOMU, z która pracowałam w Teatrze Komedia i, która była najbardziej uśmiechniętą aktorką tego teatru. Dzisiaj, aż trudno uwierzyć jest babcią.... Każdemu należałoby życzyć takiego wyglądu i figury.

wtorek, 12 lipca 2011

Przystojny jak James Bond

Pamiętam, jak w tłumie kilkuset osób czekających na przesłuchanie w Teatrze Syrena do Szkoły Przyszłych Gwiazd- Studia Aktorskiego założonego przez Witolda Fillera w latach osiemdziesiątych- ujrzałam MIRKA KOWALCZYKA. Nie była zresztą jedyną dziewczyną, która wówczas zawiesiła na nim oko. Podczas trwających kilka dni eliminacji i przesłuchać, gdzieś ocieraliśmy się o siebie, ale z tego, co pamiętam nie zamieniliśmy ani słowa. Po tygodniu przyszła godzina prawdy z pośród chyba 400 osób wyłoniono 15, które dostało się do Studia Aktorskiego- Fillera. Na liście szczęściarzy znalazłam się ja i Mirek, a także Władek Grzywna I tak, do końca byliśmy niepokonaną TRÓJCĄ, która dyplom aktorski dostała z rąk samego Prof. Aleksandra Bardiniego. Nazywaliśmy Mirka- Bond, bo zawsze był otoczony pięknymi dziewczynami, co pozostało mu do dziś.
Teraz z Mirkiem robię również program kabaretowy KANDYDAT, na który serdecznie zapraszam.
W Życiu na Goraco polecam również swój artykuł o Ewie Złotowskiej i Marku Frąckowiaku.

sobota, 9 lipca 2011

Włosi okazali się naszymi fanami.

Z Krysią Tkacz poznałam się wiele lat temu i o dziwo nie w teatrze, nie robiąc z nią wywiad tylko na bardzo, początkowo niefortunnym bankiecie, po pokazie mody w dawnej Victori. Zostałam zaproszona przez pewnego modela, którego imienia już dzisiaj nawet nie pamiętam. Krysia natomiast przyszła w towarzystwie dużo młodszego, początkującego scenarzysty.  Mój model był tak zaaferowany, że na przyjęciu pojawiła się jakaś plotkarska stacja telewizyjna, że kompletnie  o mnie zapomniał oddając się bez reszty kamerze. Zaś  partner Krysi też się gdzieś ulotnił w pogoni za sławą. Suma sumarum zostałyśmy same, więc udałyśmy się po kolejną lampkę szampana do baru i niefortunnie zderzyłyśmy się kieliszkami na wzajem się oblewając. Ta niesamowita sytuacja tak nas rozbawiła, że zamiast złościć się jedna na drugą z powodu mokrych kreacji, od słowa do słowa zaczęłyśmy rozmowę, która skończyła się w istniejącym wówczas nocnym klubie "Czarny kot", gdzie akurat gościli Włosi, którzy natychmiast zrekompensowali nam wcześniejsze, dość niefortunne towarzystwo. Od tamtej pory przyjaźnimy się i nigdy nie chodzimy na imprezy z modelami i początkującymi scenarzystami.
A oto mój ostatni wywiad z Krysia Tkacz w najnowszym tygodniku REWIA.

niedziela, 3 lipca 2011

Wkraczać w dojrzałość jak Grażyna....

    Wywiady z Grażynką to prawdziwa rozkosz. Nigdy nie odmawia, jest solidna i co ważne nie robi problemów z autoryzacją.
               Po raz pierwszy spotkałyśmy się lata temu w kawiarence niedaleko Sharattonu. Grażyna była, jak zawsze punktualna, wyglądała ładnie, ale- wtedy zupełnie inaczej, niż dzisiaj i nie była oczywiście tak znana, jak jest teraz. od samego początku- mam nadzieję, ze ona również to potwierdza- bardzo się polubiłyśmy. Ona rozwijała się artystycznie i z roku na rok zmieniała swój immage, więc okazji do rozmów było naprawdę dużo. Z naszego pierwszego spotkania zapamiętałam, ze była bardzo dojrzała emocjonalnie, nie miała parcia na szkło, ale -jak każda aktorka- czekała na swoją szansę. Była wówczas, bo ciężkich przeżyciach związanych ze śmiercią męża, a miała na wychowaniu syna. Jej życie potoczyło się, jak w bajce. Związek z Cezarym Harasimowiczem nie tylko zaowocował większymi możliwościami zdobycia pracy, ale i uczuciem, które było jej tak bardzo potrzebne.
     Kiedy po latach, a nawet czasami miesiącach sukcesu obserwuję aktorki, które wcześniej znałam niejednokrotnie nie wierzę, że to ta sama osoba. Niestety przysłowiowa "sodówa" jest zjawiskiem tak częstym , jak brak pracy. I płeć nie ma tu nic do rzeczy- po prostu im odbija... Instynkt zachowawczy przestaje działać, i zachowują się tak, jakby na szczycie, który  miały pozostać do końca swoich dni. życie jednak płata figla. Często obserwuję te same osoby, które schodzą ze spuszczoną głową i odwracają wzrok, na widok kogoś- kogo kiedyś potraktowały nieładnie. Ale ludzie nie zapominają....
   Na szczęście Grażynie taka sodówa nie odbiła. Może tylko w jednym się zmieniła- nie ma już tak dużo czasu, jak kiedyś. Biega na te swoje masaże, odnowy i Bóg wie co, ale sądząc po jej wyglądzie- chyba warto. każda z nas chciałabym wkraczać w wiek...dojrzałości z twarzą niemowlaka i wyglądać tak, jak Grażyna. Jej  pięć minut przypadło akurat teraz, ma prawo się z tego cieszyć. Polecam wywiad z Grażynką w aktualnej Pani Domu.