wtorek, 25 grudnia 2012

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO





My katolicy cieszymy się z narodzin SYNA BOŻEGO , ludzie niewierzący cieszą się z chwili refleksji wśród najbliższych, samotni wierzą, że nikt nie jest sam, bo KTOŚ nad nami czuwa, osoby innej wiary czczą swojego boga, ale wszyscy powinni jednoczyć się w tym szczególnym  dniu i życzyć sobie wszystkiego najlepszego- TEGO KAŻDEMU Z WAS OSOBNO I RAZEM ŻYCZĘ

KASIA ŁANIEWSKA - dwie miłości jedna historia


Czasami tak bywa, że tę dojrzała miłość spotykamy nieco później.... Pani Kasia, jak już wielokrotnie pisałam jest aktorką, którą szczerze i naprawdę lubię. Nie interesują mnie JEJ przekonania polityczne, poglądy czy sympatie i antypatię. Jako dziennikarka i aktorka podchodzę do osoby, która ma wielką kulturę osobistą, jest niezwykle słowna i punktualna, a także ciepła, choć nie do końca stara się to okazywać. Historia jej życia to wielka księga pełna tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji. Szkoda, że żadne z wydawnictw nie chce wydać o Niej książki, a tyle chłamu leży na półkach księgarskich, bo sama chętnie podjęłabym się napisania takiej biografii. Ale, że święta trwają dosyć biadolenia! Polecam Rewię i dwie historie miłości..... KATARZYNY ŁANIEWSKIEJ

Jurek Połomski- świątecznie


Jerzy Połomski
Zastanawiam się ile osób tzw publicznych będących u szczytu swojej kariery zastanawia się- co będzie, gdy tzw. kariera nieco przygaśnie....? Prawdę mówiąc nie znam takiej osoby! Jednym palemka w ogóle nie odbija, inni pławią się w basku "chwały" poniżając tych, których jeszcze ta chwała, a może nigdy nie dosięgnie, jeszcze inni przyjmują ten dar losu godnie, ale chyba nikt będąc u szczytu nie myśli  , jak by to było być osobą znowu anonimową.
Mam wrażenie, że pana Jerzego boleśnie dotknęła rzeczywistość szczególnie artystyczna. I wprawdzie ma od czasu do czasu koncerty zawiódł się po prostu na ludziach. Ciekawe, jak i z kim spędził Wigilię? Oby radośnie, bo jest człowiekiem z wielką klasą, a takich już jak w ubogim cieście z kilkoma rodzynkami......

sobota, 15 grudnia 2012

Bogdan Brzyski w nowym wcieleniu

Okazuje się że jak ktoś raz zaistniał nawet kilkuletnia przerwa mu nie zaszkodzi. Bogdan Brzyski pojawił się znowu w serialach, choć jak sam mi opowiadał odejście z Plebanii było bolesne. W zasadzie, że nie gra dowiedział się z trzecich ust. Nikt z produkcji nie raczył go nawet powiadomić, że został zastąpiony nowszym "modelem". No cóż my aktorzy jesteśmy totalnie uzależnieni od producentów....Znam wielu kolegów, którzy gotują dla pań scenarzystek, urządzają dla nich bankiety, byle tylko nie wypaść z obiegu. No można i tak....
     Polecam wywiad z Bogusiem- normalnym fajnym kolegą, który o nic nie zabiega w aktualnym ŻYCIU NA GORĄCO

piątek, 14 grudnia 2012

Trudno w to uwierzyć.....

Wróciłam z Holandii, ale temu wyjazdowi poświecę osobnego posta, a tu mila niespodzianka w skrzynce na listy- podziękowanie  z okazji 35- lecia pracy zawodowej. Nie chce się wierzyć, że czas tak szybko płynie. Pamiętam, jak w szkole podstawowej na zajęciach plastycznych mieliśmy wyrazić swoje marzenie. Namalowałam  konia, a na nim siedzącą dziewczynę... Trudno było nauczycielce rozpoznać- to rzekome zwierze czyli konia, więc zapytała- co wyraża to marzenie. _Winettu i Rivanę, chciałabym grać w filmach- odpowiedziałam, a pani od plastyki roześmiała się, bo tak dalece wydawało jej się to nierealne. A potem akademie- jak u większości przyszłych aktorów i nagle zakon Urszulanek pobyt na oazie z Ks. Józefem naszym ukochanym do dzisiaj Szefem w Zakopanem i skok na inną planetę- do teatru Ziemi Pomorskiej w Grudziądzu, do burdelu w Operze za trzy grosze.  Jak na licealistkę trzeba przyznać dużo skrajnych wrażeń. No a potem STUDIO PRZYSZŁYCH GWIAZD- czyli Teatr Syrena, profesor  Aleksander Bardnini  i już Warszawa. Wprawdzie z tego studia, gdzie uczyły nas GWIAZDY; Lidia Korsakówna, Ludwig Smepoliński, Lidia Wysocka, Bohdan Łazuka, Witold Gruca i wielu innych- żadna czy żaden z naszej 15, która dzielnie dostała się do eksperymentalnej szkoły Witolda Fillera- gwiazdą nie została, ale szkołę aktorstwa, dyscypliny i obycia scenicznego dostaliśmy solidną. Było nie do pomyślenia, aby spóźnić się na próbę, aby nie umieć tekstu, czy nawet, aby nie wyglądać, jak artystka.
Do dzisiaj z dumą wspominam rewię musicalową TRZECI PROGRAM z udziałem niezwykłej gwiazdy Wioletty Villas i przygotowania do tego spektaklu, a szczególnie zajęcia choreograficzne, które prowadził reżyser z zachodu. Gdy zobaczył nas w tych byle jakich kostiumach do baletu, zmęczone, blade rozległ się wielki ryk!- Kogo mi dałeś !- zwrócił się do Fillera- dyrektora teatru.- Może na zmywak, a nie na scenę. I jak to się rusza! Następnego dnia każda z nas była na próbie o 8 rano umalowana, wyperfumowana, włoski podpięte, opaski, kokardki i kwiatki w różnych kolorach, barwne trykoty i przejaskrawione getry, żeby tylko się wyróżnić. No tak to kiedyś było..... Potem były zmiany, kolejne studia, odejścia i powroty do zawodu....aż dzisiaj liścik od p. Olgierda Łukaszewicza, ze minęło 35 lat. Mam nadzieję, że tak drastycznie, aż tego nie widać.

Niezmienna Justysia

Justyna Sieńczyłło jest przykładem własnie tej aktorki i koleżanki, której niezależnie od pory dnia i nocy, częstotliwości grania w serialach czy filmach, rolach większych czy mniejszych nie odbija palma. Kocham cię za to Justysiu, że jesteś niezmienna i że niezależnie od lat, jakie upływają złych, gorszych i lepszych dni zawsze mogę na ciebie liczyć.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

OSTATNIE POŻEGNANIE- IZABELI WILCZYŃSKIEJ


To jeden z tych smutnych w życiu  dni, gdy to co nieuchronne czyli śmierć dotyka nas najbardziej.  Dzisiaj pożegnaliśmy w kaplicy DOMU AKTORA WETERANA w Skolimowie Panią Izę Wilczyńską Szalawską- mamę mojego serdecznego kolegi Marcina Trońskiego. Miałam ten zaszczyt znać ją bliżej, a nawet się z nią przyjaźnić.  Ostatnio widywałyśmy się rzadziej, bo w tym zwariowanym świecie, każdy goni i myśli, że to, co robi jest najważniejsze.... Dawniej spotykałyśmy się jednak na tyle często, że i  zdążyłam poznać jej życie, a ona moje. Była jak druga matka, która udzielała mi niekończących się rad. Gdy się poznałyśmy w 1995 r. mieszkała już w Skolimowie i zgadzam się z Marcinem, że trafiła tam dużo za wcześnie.  Wiele dni i wieczorów spędziłyśmy na wspomnieniach o Andrzeju Szalawskim. Woziłam ją na Powązki, bywała u mnie na działce, razem odwiedzałyśmy jej byłego męża Bronisława Trońskiego i jego żonę Jankę Zającównę w ich letniej posiadłości.  Podziwiałam jej nigdysiejszą miłość do Szalawskiego, uczucie które zdarza się pewnie niewielu i na tysiące lat i prawdę mówiąc chyba nie do końca je rozumiałam...... jak można  i po tylu latach tak bezgranicznie kogoś kochać. Żyła wspomnieniami, ale żyła.... Jednak, gdy w styczniu tego roku odszedł Bronek- jej pierwszy mąż i ojciec Marcina odniosłam wrażenie, ze jej głos już nie był taki jak dawniej... Dla Pani Izy, bo nigdy nie przeszłyśmy na Ty, mimo, że byłam po imieniu z całą rodziną skończyła się pewna epoka....
          Kochałam ją, bo była kobietą niezwykłą. Oglądając jej zdjęcia z młodości powtarzałam jej, ze była moim ideałem kobiecej urody: piękna, dumna, wysoka, pełna klasy i gracji . No  cóż ....dzisiaj płakało z tęsknoty za nią wiele osób.....
        O jej drodze zawodowej napisałam artykuł do ŻYCIA NA GORĄCO
Bronisław Troński