DLACZEGO POLECAM WAM WŁAŚNIE TĘ PIOSENKĘ z kilkudziesieciu nagranych?
To nie było, tak dawno, a jednak zdarzyło się.
W jednym z programów tv wykonałam piosenkę „Dziewczyna
z czasów restauracji”, krytyczny, smutny, proroczy tekst o zmianach w naszym
życiu, które idą wciąż w stronę nicości, piekła, niezawinionego zła ubóstwa.
Jeszcze wtedy nikt nie słyszał o
likwidacji zakładów pracy, o wszechogarniającej biedzie, braku pespektyw, wyludnianiu
się kraju, beznadziei młodych, bez szans, pracy, godnego życia. Treść była tak
niesamowita, a działo się to w okresie propagandy”wolności, dobrobytu przemian
i wreszcie sytej wolności”, że długo wahano się czy piosenki po prostu nie
wyciąć? W końcu TVP zgodziła się cały program wyemitować o godzinie 5 nad ranem,
w paśmie najgorszej, koszmarnej nieoglądalności TVP 2!!!
Czy ktoś przewidział, że piosenka może być aż tak niewygodna?
Więcej, po emisji program na dobre
skasowano tak, że nie ma go nawet odnotowanego w archiwach telewizji. Nazywał
się ów program również przekornie
SIÓDMY
LĄD.
Dzisiaj, gdy liczni przyjaciele proszą
mnie o piosenkę, myślę o tym utworze, tak bardzo niechcianym, bo obnażającym
naszą, polska naiwność, nasz hipperentuzjazm do namacalnego samozatracenia! I żal
zatyka mi krtań, że w dalszym ciągu dobre rzeczy są niszczone, przemilczane,
niewygodne- niemal jak w bestsellerowej powieści jej autora- KRAŃ”- MICHAŁA
MARKOWSKIEGO .
I
gdy pytają, co bym jeszcze chciała zaśpiewać? Odpowiadam – wreszcie tę jedna
piosenkę i nie zaśpiewać – wykrzyczeć!
Bo każde słowo tu jest święte, każda
nuta coś znaczy. Wiem, głos mi się obniżył, tak jak i sztuka zniżyła swe loty,
ale to nieważne. Zresztą niektórzy twierdzą, że teraz ten mój timbre jest
ciekawszy, mądrzejszy, że o wiele więcej w moim głosie jest zadumy i głębi…
Chciałabym powtórzyć ten mój dawny
protest song, który nazywał się „Dziewczyna z czasów restauracji”. Właściwie
wykonać, jako premierę. Bo premiery a dobrą sprawę nie było! Wyśpiewać,
wykrzyczeć, jak wtedy. A krzyku nie można i nie wolno poprawiać. Niech popłynie,
jako przestroga głupiego optymizmu, naiwności, krótkowzroczności patrzenia. Bo
ja wtedy patrzyłam i widziałam w sennej jawie, …co będzie, co się stało, …co
nas czeka! Budziłam się w nocy i serce biło jak szalone!
„Nie chciałabym, aby była to piosenka
polityczna” Tak kiedyś mówiłam i to potwierdzam. Polityka nie ma tu nic do
rzeczy. Ale wystarczy zastanowić się nad sytuacja przedstawioną w piosence. Oto
kelnerka w restauracji, w której nie ma nic i nie przychodzą goście. Pytania
nasuwają się same. Więc, po co restauracja, po co kelnerka? Jak to nie ma nic,
skoro w sklepach wszystko? Setki tysięcy młodych polaków na emigracji
naśmiewają się z takiego dobrobytu. Oczywiście to jest kelnerka z czasów
restauracji, czyli przemian. Przemianą jest to, że nic się nie zgadza, zarobki
– z praca, nadzieja – z rzeczywistością, propaganda – z prawdą! I co jest?
Beznadzieja, nuda, smutek przetrwania? Całe szczęcie, że tekst ocalał,
napisany, gdy jeszcze nie było tych przemian, Unii, zielonych wysp, Smoleńska,
bzdur, idiotycznych kabaretów, prymitywnych gazetek, masowych seriali, których
scenariusze powstają, ale już się ich nie pisze jak kiedyś, tylko produkuje!
Pytano i ja sama pytałam
autora,
- czy tekst przypadkiem nie dotyczy tej
nicości i niczego, co w tej chwili mamy w kulturze?
- Czy słowa dotyczą nieekonomicznej ekonomii?
Zdrady i okłamywania ludzi? Czy może tego, że ludzie się tak zmienili, że wolą
w swoich „domkach komórkach, rozmawiać przez komórki”? Nie chodzić, nie bywać
nigdzie, zamykać się i trwać czekając na nic?
Autor MICHAŁ MARKOWSKI milczał…po czym mi odpowiedział:
– Masz rację –
i odszedł. Jeszcze na chwilę się odwrócił i spytał :
– A czy na ciebie ta piosenka działa?
- Tak – odparłam
Identyczne pytania zadawały kolejne
osoby, gdy ją usłyszały ostatnio śpiewaną przez mnie na koncercie.
- Widzi Pani- odpowiedział jednej z pań - są piosenki, których się
słucha, a inne się po prostu przeżywa.
Chciałbym, aby „Dziewczyna z czasów
restauracji „była przeżywana i by przetrwała dłużej, niż te haniebne czasy.
Zrozumiałam, zapamiętałam, myślę, że
prawidłowo odczytałam tekst. I rozsądnie zaśpiewałam. Bo są utwory, których nie
można zaśpiewać inaczej…”Sens dotrze najostrzej, gdy wtopię w ten protest
odrobinę liryki, o ważnych sprawach często trzeba cichutko, delikatnie, nawet z
nutą sentymentalnego parlanda…”
Ponieważ o piosence zrobiło się
ostatnio głośno przytaczam śmieszniejsze i mniej śmieszne opinie sprzed lat,
gdy dopiero co powstała…
To może zaśpiewać tylko facet z chrypą
– Rynkowski Ryszard
Gdyby zamienić Kelnerkę na kelnera, to mógłby
to śpiewać tylko Nat King Cole – Marek Jackowski
Piosenka dla Streisand – kompozytor Igor Kowalski
Wszystko jest w niej dobrze, tylko
piosenka nie daje nadziei, a ludzie jej potrzebują – Piotr Fronczewski
Lubię ten tekst, ale przy nim jest mi
jakoś smutno –Jacek
Strzemżalski
Piosenka ta nigdy nie ujrzy dziennego
światła – Kora
O co chodzi? To jest piosenka o
miłości, o zakochanej kobiecie! – autor tekstu ironicznie -Michał Markowski
To się nadaje do elementarza
politycznych tekstów! –Jan
Siwek
To ma sens! – Jan Kocinak
Można ją wykonać, ale wyłącznie mollowo
– Krzysztof Cwynar
Gdzie tego można posłuchać? – Jacek Szczęk
Dobre – Wowo Bielicki
To jest piosenka o miłości, ona wciąż
na niego czeka, może wpadnie wreszcie do tej restauracji…- Matylda Harrison
A co WY o niej myślicie?