W ostatniej transzy videobloga
GAŁCZYŃSKA BEZ MASKI było- aż pięcioro gości! Plan przygotowany, ale jak zwykle
pełen niespodzianek, szarpanina z czasem, niezawiniony chaos! A wszystkim zależy,
aby nie było pustych godzin, długich przerw pomiędzy występami kolejnych gwiazd
– stąd logistyczna nerwica, bałagan, podenerwowanie, normalka. Prowadząca ma
być na ekranie miła, spokojna, uśmiechnięta, ale w czasie przygotowań niejeden
raz zgrzytam zębami.
Moje zapiski z planu?
Ależ bardzo proszę!
– Ktoś dzwoni, że nie dojedzie, bo spadł śnieg
- inny nie wpadnie, bo chory
- kolejny wpadnie jednak, bo śnieg przestał
padać …
Ekipa głodna i trzeba nakarmić, kawa się
rozsypała, telefon w trakcie nagrania, gwiazda narzeka na kostium, ktoś prosi o
przerwę na oddech, światło niedobre, aktor chce szybko, bo ma próbę, światło
już dobre – aktora nie ma. Kawa zrobiona, szukanie aktora, pretensje do całego
świata, zmęczenie ekipy, hałas z ulicy, nie słychać pytań, słychać pytania, nie
słychać odpowiedzi, minuty pędzą, czas ucieka, za dużo pudru na twarz, pies
gwiazdy nie może być w kadrze, awantura, pies gwiazdy może być w kadrze, trzeba
zmienić scenografię, poprawić ujęcie, powtórzyć ujecie, nie zmieniać scenografii,
korale na szyi zdjąć, aktor się odnalazł, przerwę zrobić, nie robić przerwy,
Uff!
Ale cóż, mój pomysł, mój program
– kłopoty na własne życzenie! Chciałaś, to masz!
W trakcie kręcenia video bloga wracają
wspomnienia!
Wraz z przybywającymi gośćmi pamięć
o przeszłości wyostrza się, materializują się przed oczami sceny i obrazy. To
Hania Bakuła przyjeżdża, słynna malarka, którą poznałam dzięki naszej wspólnej,
wielkiej przyjaciółce Ninie Terentiew, spotkałyśmy się przed wielu laty, gdy
byłam jeszcze modelką u Heleny Rubinstein, w czasach głodnych, ale dla mnie wspaniałych.
Artystka zgodziła się udzielić mi wywiadu, pod warunkiem, że namaluje mój
portret, który potem kupił mi w prezencie na urodziny tatuś/ za grube
pieniądze/! Duży talent plastyczny to i gruba kasa! Ten portret jest dzisiaj
elementem scenografii. Kręcimy!!!
- Cisza na planie- krzyczy młoda,
ale zdolna i stanowcza operatorka.
Rozmawiamy, ale Wy widzicie tylko
czary, kilka zmontowanych minut dla potrzeb zgrabnego programu, a ja z tych
wielogodzinnych sesji ze znajomymi gwiazdami wychodzę podobna do mary!
Jednym słowem czary -mary.
Chwiejąc się na nogach, oblepiona problemami i zwierzeniami tych ludzi, staram
się wygrać ze swoją prywatnością, intymnością i przegrywam. Mam do czynienia
przede wszystkim z ludźmi, pełnymi namiętności i pasji, żyjącymi . jak to
artyści, pełną parą. Gdy ich coś boli, to boli tak, jakby im wszystkie zęby
rwano na żywca, podczas gdy śmiertelnicy owe klęski przyjmują często tylko
wzruszeniem ramion. Artysta, jak kocha, to guziki w koszuli pękają, gdy tworzy,
to bramy nieba rosną i otwierają ramiona…
„Zarejestrowanych” na taśmie filmowej gości
już jest sporo: Wanda Kwietniewska, Mariusz Czajka, Darek Siastacz, Marek
Frąckowiak, Krysia Sienkiewicz, Krysia Tkacz, Beata Kawka, Lidia Stanisławska,
Paolo Cozza, Wojtek Pijanowski, Ryszard Rembiszewski, Janusz Waściński, Teresa
Lipowska, Danuta Stankiewicz i wielu innych…, których dopiero zobaczycie. To
moi przyjaciele. Hieny, egoiści i zazdrośnicy nie mają tu wstępu. To mój
program i zapraszam, kogo chcę. Oni wszyscy mają na swoje
ekranowe”odbicie”okruszek czasu, ale przedtem i potem, na próbach słuchaczem
jestem ja. Skupiona, otwarta, przyjazna. Wcale nie rutynowa przepytywaczka, ale ciepła pani domu,
ucieszona z każdej wizyty. Te porządne założenia mego programu sprawdzają się
na ekranie, ten blog ma wiernych widzów…
Oto przybywa Maciek Orłoś, uroczy, grzeczny,
wyważony. Takiego go znacie i myślicie,
że takiego zobaczycie… Otóż nie!
Na z pozoru niewinne pytanie- Czemu po udanym debiucie filmowym, głównej
roli nie został aktorem, otwiera się w nim skala buntu, niezgody, niekończących
się, niemych pytań do świata i losu. Nie ma prawd pewnych i trwałych, jest
tylko retoryczne pytanie Maćka- czy to piekło tego zawodu sprawiło lub dziwnie
urządzony kraj spowodował, iż po filmie „Hania”…nagle nie otrzymywał kolejnych
propozycji?
Jakbym siedziała w cichej,
okratowanej celi konfesjonału i wsłuchiwała się w szept aktorów. Szept, który
dociera do każdej cząstki mojej świadomości. Ja cichy sens rozumiem i
współodczuwam, jestem przecież aktorką.
Ogólnie mój program dotyczy miłości i
zdawać by się mogło, że szept jest w nim mile widziany. Ach, nic podobnego!
Aktorzy niejednokrotnie śmieją się i wrzeszczą o tym boskim darze, prezentując
się godnie, prężą piersi z dumą, jak gladiatorzy na arenie uczuć mniejszych i większych!
Trwa nagranie. W pewnym momencie
dowiadujemy się, że umarła Nina Andrycz. Zapada grobowa cisza, kamera przestaje
pracować, za oknami wiatr się wzmaga. A przecież nikt od nas nie wymaga nawet
minuty ciszy! To dzieje się samoistnie. Przez chwilę nie mogę się skupić, bo
przecież czytałam jej ostatni, obszerny i nadzwyczaj szczery wywiad, o jej
miłości, o ukochanym teatrze Polskim niszczejącym z braku pieniędzy, o Cyrankiewiczu,
Hanuszkiewiczu, Aleksandrze Węgierce, jej profesorze, który na pytanie Niemców,
czy jest Żydem – odparł – tak… i został rozstrzelany. A przecież nie wyglądał,
niebieskooki, słowiańskie rysy, miał szanse przeżycia, gdyby zaprzeczył…Myślę o
słynnej aktorce, wprost stworzonej do grania królowych. Coraz mniej mamy
królowych, prawda? Odchodzą wielkie monarchinie ziemskiego cesarstwa, a jeszcze
kilka dni temu śniłam, że z nią porozmawiam.
Ale program musi trwać dalej….
Na szczęście tego dnia to już
ostatnie nagranie. Wchodzi moja przyjaciółka Justysia Sieńczyłło. Ekipa jest od
samego początku pod jej urokiem. Skromna, normalna, do tego nadal taka śliczna.
Rozmawiamy wcale nie o tym, co znajdzie się na taśmie, bo chcemy się sobie
zwierzyć i wewnętrznie pobudzić. Wtedy postać na ekranie pulsuje inną barwą…To
nam, aktorom, pomaga! Dziwny zawód – niby taki na wynos, a każda rola zostawia
ślad…
To tylko zapiski z planu jednego
zdjęciowego dnia, rozedrgany przypływ pytań, wątpliwości. Wynikają z natłoku
wrażeń, wspomnień, zmęczenia. Utajonej radości, że oni zostaną na moim blogu
utrwaleni. W czasie nagrań mam chwile, że czuję się jakbym ze szczytu wieży
Eiffla patrzyła w dół i panowała nad całym Paryżem, a za moment uczucie, że z
tej wieży spadam... To przypływ i odpływ energii, lepsze i gorsze sekundy,
pytania do samej siebie, czy uda mi się zdjąć z aktorów maskę? Czy po jej zerwaniu
zamiast twarzy nie zobaczę drugiej maski…
Tak…. nie chcemy być zbytnio
obnażani i dotykani zimnym okiem obiektywu. Ale nad wszystkim panują twarde reguły rynku.
Krążą, jak sępy nad nami, słyszymy ich jadowity syk – szybko, atrakcyjnie,
przebojowo! Sentencje z biblii kapitalizmu! A przecież jest się tylko
człowiekiem, słabym, wiecznie niepewnym końcowego efektu, narażonym na stres,
poddanym próbie wytrzymałości…No cóż, prowadząca musi za wszelką cenę zachować
zimną krew. Grać spokój, grać wieczny uśmiech. Znajdować w rozmówcach prawde,
skreślać banały, wzniecać iskierki radości, szukać w nich marzeń, po które
jeszcze nie sięgnęli, wyzwalać naturalność.
Łatwo powiedzieć. Czary mary!
Ale cóż zrobić, gdy Hania Bakuła
przypomina mi paryskie czasy, Stankiewicz moje wokalne występy, Cozza mych
przyjaciół we Włoszech, Orłoś mój filmowy debiut, z Zosia Czerwińska – teatr „Syrenę”
…Czy będzie ciąg dalszy mych zapisków z planu? Zobaczymy…..
To tak, jakby jeszcze raz przeżywać trudy
nagrań, a jednocześnie wspominać życie. To wzrusza, ale i czasem boli…