poniedziałek, 31 stycznia 2011

ISABEL MARCH - Przez pryzmat własnej osobowości

Młoda, zdolna i niepretensjonalna- Isabel March urodzona w Poznaniu. Mistrzyni charakteryzacji- co widać na jej autoportretach, gdzie trudno uwierzyć, że te panie to ONA. \nic dziwnego, że zatrudniała ją Gala i Viva. Isabel jest autorką zdjęć, grafik, kostiumów, scenografii i charakteryzacji. Pracowała z najlepszymi i uczula się od najlepszych. Dzisiejszy wernisaż jej prac na Skwerze krakowskiego Przedmieścia zebrał tłumy gości, których witano podgrzewanym winem już przed wejściem. Ciekawy pomysł aranżacji wnętrza w ciemnościach firmy ....dla adrenaliny....  nie wszystkim przemawiał do gustu. Mnie się podobał- nie zdążyłam dopieścić makijażu, a w ciemnościach jakoś to uszło. Zresztą Isabel doceniono już w Chicago, w USA, pora na rodzime piekiełko. Oby się udało.

BELLKA OLEJNIK - Łomianki- Miasteczko Cud+ CUDOWNE ZPROSZENIE

             Chroniczny już brak czasu powoduje, ze o ważnych imprezach piszę z opóźnieniem, no ale... może się poprawię.
 Kilka tygodni wcześniej dostałam zaproszenie SMS-em od Beli Olejnik- znamy się z Teatru Komedia, ale nie tylko również z wywiadów na jej  koncert MIASTECZKO CUD- treść zaproszenia brzmiała tak " 29.01.2011 godz 18.00 zapraszamy na....... i na końcu Bella Olejnik i Czesław Majewski.
Może jestem starej daty, ale słowo zapraszam kojarzy mi się z wolnym wejściem niezależnie od tego, gdzie jesteśmy zaproszeni. Bo, jak zapraszać na kolację do domu i przy wejściu żądać zapłaty za menu...?
A może to duch czasu?
No nic. Nie wiedząc o panujących zwyczajach, odpowiedziałam twierdząco SMS- em, że chętnie zobaczę na scenie koleżankę i, ze na pewno przybędę do podwarszawskich Łomianek. Tym bardziej, że Bellka zaznaczyła, że " to jej krwawica" Rzeczywiście długi czas pracowała nad tym koncertem. Tym bardziej należał się jej szacunek. Niestety tego dnia zwaliło mi się na głowę masę spraw, więc najchętniej wymigałabym się tym razem- wybierając inny termin, ale jak zawieść koleżankę, która zostawia zaproszenie..? W dodatku osoba, z którą miałam jechać w ostatniej chwili zawiadomiła mnie, ze nie dojedzie i rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie kogoś, kto sobotni wieczór ma jeszcze wolny. W efekcie pozytywnie odpowiedziała Ania K., która mieszka w Łomiankach. Zapytała  jednak od razu czy mam zaproszenie:- Nie mam, ale czeka! Kupiłam dwa bukiety kwiatów: jeden dla Belli, drugi dla Czesia , no i w drogę. Już pierwszy znak- pomylenie miejsca występu wróżył nie najlepiej, ale wreszcie dotarliśmy. Przy szatni, gdzie sprzedawano bilety po 20 zł okazało się, że żadnego zaproszenia dla mnie nie ma????? Gdy już sięgnęłam po portfel, z mocno skwaszoną miną, Ania, która zna panią dyrektor zagadała, że jestem dziennikarką i dostałam zaproszenie SMS-em. Pani dyrektor mocno zdziwiona zgodziła się nas wprowadzić i usadziła w przedostatnim rzędzie- jak widać.
   Z małym opóźnieniem rozpoczął się  wreszcie koncert, ale głos Belli może wynagrodzić nawet to male zamieszanie. Śpiewała naprawdę pięknie, choć pierwsza część do wejścia Czesia Majewskiego wydawała się trochę monotonna. Zauważyłam to już po raz kolejny, że jeśli ludzie opuszczają w sobotę domowe pielesze idą, żeby się bawić, rozerwać. Tym bardziej, jeśli osoba reklamowana jest "Kabarecikiem Olgi Lipińskiej". W II cz. kabareciku było niewiele, ale znowu głos Belki wynagradzał brak śmiechu... Głos, który niestety nie zawsze był słyszalny, bo zagłuszany przez półplayback. Nawet mąż artystki w pewnym momencie nie wytrzymał i aktorka przywołała do porządku "głuchego"- jak widać akustyka.
      Na koniec jeszcze gehenna wręczania samej kwiatów, bo okazało się, że kwiatów mam za mało, bo jest jeszcze jeden akompaniator, skromny pan z STS-u, więc trzeba było skubnąć jeden Cześkowi Majewskiemu, który dostał dwie róże zamiast trzech... A poza tym było pysznie....
    Przestrzegam jednak przed manierą  takiego sposobu zapraszania.... Przecież byłoby naturalne, gdyby dopisać na końcu- bilety będą sprzedawane przed koncertem. Naturalne i eleganckie. No i każdy wybierze sobie czas, w którym może zobaczyć artystkę.

czwartek, 27 stycznia 2011

Rodzi się gwiazda

Ania Karczmarczyk to nie tylko niezwykle utalentowana istotka, ale jak na jej wiek bardzo inteligentna dziewczyna. Wyraża się pięknie,  odpowiada pełnymi zdaniami, wie gdzie postawić orzeczenie a gdzie czasownik. I, choć to może brzmi złośliwie- nie wszyscy artyści to potrafią. Nawet ci najwięksi w obliczu magnetofonu, kamery dostają blokady i czar pryska. Co innego scena, film, wyuczona rola.
    Dlatego Ania jest wyjątkowa. Na dodatek nieskażona jeszcze palmą wschodzącej gwiazdy. I oby tak zostało.... Tak często to powtarzam, ze omal już w to nie wierzę.....
    Polecam mój artykuł o Ani w najnowszym Życiu na Gorąco.

wtorek, 25 stycznia 2011

Mój film- Piotr Polk

Z braku czasu, z pewnym opóźnieniem przystępuję do mini recenzji najnowszej premiery Piotrka Polka czyli  koncertu premierowego jego najnowszej płyty Mój film, która odbyła się dwukrotnie, w sobotę w Teatrze Syrena.
   Na głowę zwaliło mi się ostatnio masę spraw i w pierwszym odruchu pomyślałam, że nie dam rady, zobaczę to innym razem, a nawet kupię bilet zasilając kasę teatru, ale po niespełna sekundzie przywołałam siebie do porządku głośno powtarzając, ze nie zrobię tego Piotrkowi, którego szczerze lubię. Tak więc, bez maltretowania swojej szafy sięgnęłam po pierwszą marynarkę, założyłam czerwony czerwony beret, by nie straszyć fryzurą, a także pod kolor dobrałam w kwiaciarni róże w roztargnieniu totalnym zostawiając tam kluczyki od samochodu. I mimo, że wyszłam z domu godzinę wcześniej, zdyszana- papierosy i długi szybki trucht, bo nie było miejsca do zaparkowania-  do teatru dotarłam na ostatnią chwilę. Przed kasą stały tłumy, większość zaproszonych gości czekała, aby odebrać zaproszenia, a wśród nich przechadzał się nieco zdenerwowany Wojtek Malajkat- dyrektor teatru, czemu trudno się dziwić, bo raz , że Piotr to jego przyjaciel, dwa- tego typu koncert w Syrenie to dla niej nowość. Ja również byłam na lekkiej adrenalinie, bo spędziłam w tym gmachu kawałek swojego życia po drugiej stronie rampy, a Syrena w niczym już nie przypomina teatru, który znałam: nowość, nowość i brak klimatu Gozdawy i Stępnia. Może to dobrze,  Wojtek zamierza stworzyć swój teatr, wolno mu, a prym po Syrenie przejęła Magosia Potocka i jej teatr SABAT. Ale wracajmy do premiery Polka....
   Usiadłam i moje myśli zajęło kołatanie w głowie- dlaczego nie zapytałam czy jedno czy dwa miejsca?  Oczywiście miejsce obok było puste, bo nikogo nie zabrałam. W ostatnich czasach, jak ktoś dostaje zaproszenie tak się cieszy, że strach zapytać czy może przyjść w towarzystwie. Managerka Piotra okazała się jednak kobietą z klasą. Z klasą też zaczął się koncert Na scenie dominowała czerń, światło i dymy. W pierwszej chwili zachwyciły mnie trzy stojące na proscenium wysokie krzesła. Pomyślałam, że dobrze byłoby mieć coś takiego na swoim koncercie, bo jak człowiek ma stać 1,5 godz i jeszcze śpiewać i gadać, to od samego stania ma już dość. Doskonale pomyślane...Piotrek miał tremę czemu również trudno się w takim dniu dziwić, więc trochę za dużo wymyślał, ale śpiewał jak zawsze pięknie, choć nie wszystkie piosenki były w moim guście. producenci postawili na repertuar ambitny- co w dzisiejszych czasach niekoniecznie musi mieć przełożenie na kasę. Niewątpliwie hitem będzie KOSMICZNY PIĄTEK powtarzany zresztą na bis.
Myślę jednak, ze widzom brakowało Polka z jego francuskim repertuarem, pokazaniem głosu, umiejętności grania na fortepianie, czaru, który zaprezentował w programie ' Jak oni śpiewają". W zamian dostali zdolnych, początkujących adeptów sztuki muzycznej. Czy ja wiem...?
       Osobiście byłam zachwycona- jak przedstawił ich Piotr- Jego ANIOŁAMI- dwoma mężczyznami śpiewającymi wraz z nim. Ich dyskrecja wokalna, perfekcjonizm muzyczny i klasa zachowania w promowaniu gwiazdy zasługują na wielkie uznanie. Dlaczego tylko nie mogę doszukać się ich nazwisk w albumie...? Albo już niedowidzę....  No i tytuł...Dlaczego-  Mój film? Nie bardzo rozumiem?
    Tak czy inaczej Piotr jest wspaniały. Reszta to czepliwość zawodowca. Gratuluję Piotrek.

Marcel Szytelchelm swój pierwszy, prywatny teatr zbudował na stole

To już ostatni czas, aby kupić ŻYCIE NA GORĄCO i przeczytać o szalonym, pełnym ekspresji  Marcelu Szytelchelmie, którego wszyscy pamiętamy ze "Zmienników". Gdy po raz pierwszy do niego zadzwoniłam wydawał się facetem na dystans, trochę nie z tej bajki, który z wielką ostrożnością kontynuował rozmowę z dziennikarką i bardziej- miałam wrażenie- z ciekawości co dalej powie, niż z samego faktu, ze umawiamy się na wywiad. Z czasem, podczas kolejnych naszych kontaktów stawał się bardziej ufny. Opowiedział mi o swojej pasji do teatru, o tym jak będąc dzieckiem budował na stole kuchennym swój pierwszy teatr, a własny pokój zamienił w zaplecze teatralne, gdzie na tablicach wisiały jego aktualne premiery, znajdowały się pudełeczka z fiszkami najnowszych premier filmowych na świecie, a w kątach poupychane były plakaty.
To niesamowity jegomość do wspomnień, którego zapewne jeszcze wrócę.

Marcel Szytelchelm swój pierwszy, prywatny teatr zbudował na stole

To już ostatni czas, aby kupić ŻYCIE NA GORĄCO i przeczytać o szalonym, pełnym ekspresji  Marcelu Szytelchelmie, którego wszyscy pamiętamy ze "Zmienników". Gdy po raz pierwszy do niego zadzwoniłam wydawał się facetem na dystans, trochę nie z tej bajki, który z wielką ostrożnością kontynuował rozmowę z dziennikarką i bardziej- miałam wrażenie- z ciekawości co dalej powie, niż z samego faktu, ze umawiamy się na wywiad. Z czasem, podczas kolejnych naszych kontaktów stawał się bardziej ufny. Opowiedział mi o swojej pasji do teatru, o tym jak będąc dzieckiem budował na stole kuchennym swój pierwszy teatr, a własny pokój zamienił w zaplecze teatralne, gdzie na tablicach wisiały jego aktualne premiery, znajdowały się pudełeczka z fiszkami najnowszych premier filmowych na świecie, a w kątach poupychane były plakaty.
To niesamowity jegomość do wspomnień, którego zapewne jeszcze wrócę.

wtorek, 18 stycznia 2011

Basia jest tylko jedna

Basia Majewska zagrała wczoraj i dzisiaj znakomicie w "Plebanii", co świadczy o tym , że nie tylko potrafi grać świetnie w reklamie, ale powinna być więcej wykorzystywana, jako aktorka. Polecam wywiad z nią w aktualnym Życiu na Gorąco.

środa, 12 stycznia 2011

Ross-Gałczyńska "CO PANI WYPRAWIA!?"

Podziękowanie dla Kliniki Zwierząt przy Gagarina

 We wtorek, 11 stycznia Sabinek przeszedł dość skomplikowaną operację wycięcia włókniaka na i groziło mu obcięcie środkowego palca, więc nerwy straszne. Jednak dzięki wyborze wlaściwej kliniki CENTRUM ZDROWIA MAŁYCH ZWIERZĄT MULTIWET przy ul. Gagarina 5 nic już nie zagraża jego życiu, a paluszek został uratowany.
      Serdecznie dziękuję pani doktor anestezjolog Annie Krysiak i chirurgowi panu Maciejowi Mikuszowi, który nie idąc na łatwiznę zechciał przedłużyć czas operacji i bawić się w przeszczep skóry na łapce, ratując sabinowi palec.
Dziękuję również całemu personelowi tej kliniki za opiekę i podejście do zwierzaka, z jakim nie zawsze może spotkać się w podobnych okolicznościach człowiek.
    Dziękuję również wszystkim znajomym, przyjaciołom za wsparcie duchowe i służenie pomocą. To bardzo ważne.

Joasia żółkowska- Jak zawsze piękna i dowcipna

W Teletygodniu, ukazał się, zapowiadany przed nowym rokiem mój wywiad z Joasią Zółkowską wspaniałą aktorką i niezwykłą kobietą, o wybitnym poczuciu humoru.- dlatego, jak każda rozmowa z Joaśka jest wart przeczytania. I, choć na zdjęciu tego nie widać Joasia wygląda nadal rewelacyjnie, dlatego pozwalam sobie również przypomnieć fragment wywiadu z Jej znakomitym zdjęciem ze Świata Seriali.

piątek, 7 stycznia 2011

Krzysztof Kolberger- ODJECHAŁ NA BIAŁYM KONIU

Otworzyłam, jak zawsze TVN- 24 i dostałam, jak obuchem w łeb. Nie żyje Krzysztof Kolberger! Straszne i nieuniknione.Weryfikacja życia i śmierci- które silniejsze? W czasie ostatnim moich wywiadów z KK ciągle powtarzał:
- DOSTAŁEM OD LOSU WIELKĄ NAGRODĘ. PODAROWANO MI KOLEJNY OKRES ŻYCIA.
          Moje pierwsze spotkanie z panem Krzysztofem/nigdy nie przeszliśmy na TY/ miało miejsce w 2004 r. czyli dość późno- zważywszy na moje wcześniejsze już dokonania dziennikarskie. Chyba wcześniej trochę mi brakowało odwagi, aby wykręcić numer do tego- jakże uduchowionego i wielkiego aktora. Może dlatego mój pierwszy i króciutki wywiad dla Teletygodnia  w zasadzie dotyczył bardziej jego elegancji, firmy zajmującej się modą, którą założył, niż jego twórczości. Umówiliśmy się w Klubie Aktora w Al. Ujazdowskich. jak zawsze byłam dużo wcześniej, ale on pojawił się również przed czasem. Był niesłychanie punktualny i słowny.  Już od samego wejścia widać było, że jest w doskonałym nastroju. Uśmiechnięty, radosny i pachnący. Wcześniej znaliśmy się tylko z widzenia. Zwykle przy takich okazjach sama proponuje przejście na TY, ale w Jego przypadku było to jakby niemożliwe. Był typowym introwertykiem, otoczonym murem niedostępności i żeby zburzyć ten mur trzeba było czasu. Z drugiej strony doceniał poczucie taktu, więc na wszelki wypadek wolałam tego nie burzyć.

    Kolejne wywiady były równie lakoniczne, jak ten. Aż  w roku 2007 red. naczelny Teletygodnia - Tomek Miłkowski poprosił mnie o wywiad z Kolbergerem na SPOTKANIA.
 Pamiętam doskonale- to spotkanie, bo było absolutnie wyjątkowe. Pan Krzysztof umówił się ze mną w kawiarni Antrakt , na tyłach Teatru Wielkiego tam, gdzie niedawno rozmawiał z Grzegorzem Micugowem w programie Inny punkt widzenia.Kolberger słynął z niesłychanej elegancji, taktu i wyjątkowej wrażliwości. Na samym wstępie rozmowy pytał czy czegoś się napiję- proponując kawę czy herbatę i zawsze płacił rachunek podkreślając, ze jestem jego gościem, co niestety nie zawsze zdarza się aktorom. Widać było, ze źle się czuje. Był wychudzony i z trudem mówił, ale nawet przez chwilę nie epatował swoim bólem.  Mogło się wydawać, ze jest znakomity również w roli udzielania wywiadów. Szanował swojego rozmówcę i  wybaczał mu ewentualną niewiedzę odnośnie jego dokonań artystycznych i ze stoickim spokojem coś dopowiadał.  Wywiad dotyczył świąt Wielkanocnych, spotkania z Papieżem. Naturalnym wydawało się pytanie- czy jest osobą wierzącą, ale tu jakby p. Krzysztof się obruszył. Niby nie odpowiedział na to pytanie twierdząco, ale jestem głęboko przekonana, ze wierzył w Boga, choć nie obnosił się ze swoją wiarą i nie nosił jej, jak sztandar .  Z dużą nostalgią wypowiadał się o swojej córce Julii. O życiu prywatnym mówił zresztą niechętnie, a ja nie naciskałam.
    Rok później zaproponowałam Kasi Madey wywiad  z Krzysztofem Kolbergerem do Świata Seriali i Kasia zareagowała na tę propozycję z radością.
Tym razem o dziwo spóźnił się. Był nerwowy i jakby nieobecny. Liczył, że choroba nowotworowa go nie złamie, ale ciągle toczył nową batalię i nową wojnę. niby pogodził się
stosował odpowiednia dietę, ale czuło się, ze chwilami ma już tego dość. Buntował się, ale wstawał i walczył dalej. Był niesłychanie silny. Silny niewiarygodnie. Na dodatek wiedział, ze zawód, który uprawia obliguje go do udzielania wywiadów. Mówił wtedy, ze porządkuje wszystkie rzeczy. Godził się powoli i przygotowywał do odejścia. Był romantykiem, ale twardo stąpał po ziemi.
     Ostatni mój wywiad- już niestety telefoniczny miał miejsce w marcu 2009 r. Już pierwsze "Hallo" - brzmiało przerażające. Bardzo słaby, dławiący się w gardle głos, który wydobywał się ze słuchawki. Przez krótki moment miałam wątpliwość czy wolno mi go prosić o kolejny wywiad. Takich wywiadów udzielał  przecież setki, a nawet tysiące. Tym razem do REWII i znowu z okazji świąt Wielkanocnych. Liczyłam się z tym, ze może odmówić, bo ten akurat tygodnik nie jest pismem opiniotwórczym. Zgodził się, ale przez telefon. Potrzebny był jednak autograf ze specjalnymi życzeniami dla czytelników.  A ponieważ, choć wprowadzał zaledwie poprawki kosmetyczne zawsze autoryzował osobiście umówił się ze mną, ze prześlę mu tekst mailem, a odbiorę wraz z życzeniami na recepcji w jego domu, gdzie mieszkał przy Inflanckiej. Pojechałam z Sabinkiem- moim owczarkiem, żeby dostarczyć mu wieczornej rozrywki, bo uwielbia jazdę samochodem i nie miałam, gdzie zaparkować. pamiętam, ze pan Krzysztof dzwonił na moją komórkę kilkakrotnie i potem jeszcze do domu, aby sprawdzić czy wszystko odczytałam i czy jest oky?
Był absolutnie niezwykły- prawdziwy książę- ostatni z książąt polskiego kina. Był  ciepły, jasny i niezakłamany.  TO NIE SZTUKA ŚMIAĆ SIĘ, GDY WSZYSTKO IDZIE  DOBRZE....- mówił do końca
.

sobota, 1 stycznia 2011

OFERTA TV DLA NIEDOROZWOJÓW!

                     Gdyby ktoś myślał, ze w tym roku wypocznie  oglądając telewizję i odda się uczcie duchowej przy lampce czerwonego wina- to nic bardziej mylnego! Tegoroczna- świąteczna oferta telewizyjna na wszystkich kanałach stawia nas widzów w pozycji niedorozwiniętych, przeżuwaczy obrazków. Już sama oferta "...a oto prezenty filmowe pod choinkę" kłamie! Ten sam prezent wyciągany co roku i chowany na przyszły rok i darowany z uśmieszkiem, aby go rozpakować po raz kolejny-NIE JESTEM ŻADNYM PREZENTEM! I nawet nieważne, że wszystkie stacje serwują nam znaną sieczkę z Mikołajami  i świętąmi w tytule, ale pojawiło się notoryczne uszczęśliwianie dorosłych widzów animkami, po wieczornych WIADOMOŚCIACH. Niektóre z tych filmów animowanych są dobre, ale dlaczego o tej porze? Przecież te  filmy adresowane są głównie do widowni dziecięcej, dopiero w drugiej kolejności do widza dorosłego. Natomiast nam starszym serwuje się tzw. nowości..., które w przypadku filmów nie mają żadnego znaczenia, bo to nie piekarnia. Tu nie decyduje data, ze wyrób jest świeży. Tu decyduje jakość. Dlaczego nie powtarza się  klasyki? Czemu nikt nie korzysta z całego bogactwa sztuki filmowej? A już skandalem jest puszczanie w telewizji publicznej, co roku, po raz n-ty "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego". Już nawet aktorzy grający w tych filmach na wieść, ze wywiad będzie znowu o......załamują ręce.  Ale decydenci serwują nam to za dobre sprawowanie. To nie cukierek, to rózga! W telekinie mają jedno wytłumaczenie: pokolenia dorasotają i rosną nowi widzowie, trzeba ich edukować. A to zasłona dymna mająca ukryć niekompetencje, łatwiznę, absolutny brak rozeznania, i zwykłe lenistwo. A na myśl filmu "Kevin sam w domu"- że to niby na prośbę widzów- robi mi się naprawdę niedobrze. Film nawet słodki, ale ileż razy można go oglądać.  Zresztą ci, co chcieli dawno go już nagrali i jak im przyjdzie na to ochota- to puszczą. |A tak tylko nerwy puszczają....Nam..
I za co tu płacić abonament????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

BEZ MASKI: Z NOWYM podziękowania za STARY

BEZ MASKI: Z NOWYM podziękowania za STARY: "I tak wkroczyliśmy w nowy rok. Jaki będzie- kto wie? Co przyniesie dobrego- oby jak najwięcej. Co złego- lepiej się nie zastanawiać.... &nbs..."

Z NOWYM podziękowania za STARY

I tak wkroczyliśmy w nowy rok. Jaki będzie- kto wie? Co przyniesie dobrego- oby jak najwięcej. Co złego- lepiej się nie zastanawiać....
    W każdym razie poprzedni był bardzo owocny w wiele przedsięwzięć, które- jak mówi siostra Bogusi z Hollandi, zajmująca się naukowo wróżbami- mają zaprocentować dopiero w 2011. Oby się nie pomyliła.
Gdyby jednak nie ludzie nic by z tego nie wyszło. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w nowym wyzwaniu. Przede wszystkim Tadziowi Rossowi, który przez wiele miesięcy tworzył wraz ze mną program- CO PANI WYPRAWIA?- i który wierzył z wielkim optymizmem w jego powodzenie.- Czasami Tadziu trzeba zranić się kolcem, zanim ujrzy się piękną różę.
    Wiem wiem truizmy, ale raz na jakiś czas warto sobie na nie pozwolić.
Michałowi Markowskiemu- mojemu wiernemu od lat Przyjacielowi, a niezwykle utalentowanemu pisarzowi, który wymyślił CZYSTE SZALEŃSTWO i który tak niesprawiedliwie został potraktowany przez życie...
- Misiu wiara dodaje skrzydeł, nie wszyscy są do końca źli i niezdolni. Cześć ludzi jest przyzwoita. należy ich tylko poszukać..Dziękuję Michałowi również za napisanie wszystkich tekstów do nowego programu KOBIETA PIÓRA czyli wywiad z GWIAZDĄ.
Markowi Szymańskiemu-  .mojemu Przyjacielowi ,na pomoc którego zawsze i w każdej sytuacji mogę liczyć , który nigdy mnie nie zawiódł i który zrobił nam gratis/ mnie i Tadkowi/ piękną sesję zdjęciową, również zdjęcie na plakat CO PANI WYPRAWIA? Marku wielkie dzięki.
Wojtkowi Kiwerskiemu- który wykonał ten plakat gratis pod kątem graficznym wysłuchując godzinami naszego zrzędzenia, który był przy nas jako manager podczas nieoficjalnej premiery starając się ze wszech miar- Wojtuś, jeśli wydzieraliśmy na ciebie mordy to wybacz sklerotykom! Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko. Jak Cię widywałam w Bauerze nie sądziłam, że za tą skorupą.... jest cudownie wrażliwy człowiek.
Dziękuję wszystkim Twoim znajomym i kolegom Bartkowi Dzikowskiemu- akustykowi , który gratis pięknie nagłośnił koncert,  Edycie i Andrzejowi Augustyniakom, którzy plakat, ulotki, wizytówki i zaproszenia wydrukowali.
Alkowi Nowickiemu- Przyjacielowi Tadeusza- który pracował z nim gratis nad podkładami. |Hani i Tlkowi z klubu Florian oraz wielu, wielu osobom pracującym z nami na tymi projektami, a których nie wymieniłam.
Wreszcie dziękuję mojej kochanej Przyjaciółce  BOGUSI GRZELAK i ADASIOWI ZIĘCINIE- którzy sfilmowali naszą imprezę, zrobili z tego film, który jest na You tube. - Bogusiu dzięki za wszystko co zawodowe, za opiekę nad Sabinkiem, gdy byłam w szpitalu, za poukładanie mi w szafach rzeczy, których teraz nie mogę znaleźć i za całe serce, w końcu za sfilmowanie także koncertu z BODZIEM ŁAZUKĄ.- Bodziu- Przyjacielu-  Tobie również bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa, które wypowiedziałeś pod moim adresem, za  ratowanie w trudnych sytuacjach artystycznych, za wierność przyjaźni od lat- tak rzadkiej w dzisiejszych czasach.


Dziękuję wreszcie za pomoc w drugim projekcie - KOBIETA PIÓRA czyli WYWIAD Z GWIAZDĄ-  KRYSI SIENKIEWICZ, która była dla mnie gwiazdą i autorytetem, gdy pracowałam w Teatrze SYRENA i, która pozostała nią do dzisiaj.- Krysiu dziękuję, że przez tyle lat zawsze mogę na Ciebie liczyć artystycznie i za pomoc z chorobie Sabina.
Dziękuję na końcu za ogromny wkład w oba projekty i scenariusz telenoweli-  mojej młodziutkiej Przyjaciółce- MATYLDZIE HARRISON , która tak niezwykle i bajkowo zaistniała w moim życiu, że aż trudno w to uwierzyć.- Mati baw się dobrze w Nowym Jorku, ale nie zasiedź się tam zbyt długo, bo jesteś mi potrzebna.
Dziękuję red. naczel. ŚWIATA SERIALI I TELETYGODNIA KASI MADEY za pomoc w wykonaniu nowego plakatu- Kasiu dzięki za długoletnie wsparcie na łamach tygodników, szczególnie Świata seriali. Dzięki Twojej odwadze i mądrej decyzji w swoim czasie wywiad z Ewą Wiśniewską nie poszedł do kosza i za pomoc w realizacji ostatniego projektu i ANI MACIEJAK za projekt plakatu i folderu- Aniu jeszcze raz wielkie dzięki.
Dziękuję red. naczelnemu ŻYCIA NA GORĄCO- TOMKOWI SZYMAŃSKIEMU za patronat medialny nad moim programem KOBIETA PIÓRA.... i za wieloletnią cudowną i bezproblemową współpracę- Tomku dziękuję za wszystko i za wielką przyjaźń niezależnie od wiatru, jaki wiał....
Dziękuję mojej kochanej ANI PAWLAK- za uroczy artykuł na mój temat kolegom oraz muzykom za piękne aranże, za mastering i oprawę muzyczną- MARCINOWI PARTYCE, ROBERTOWI OBCOWSKIEMU i DARKOWI POLUBOWSCOWI , studio SONATA


Dziękuję wreszcie wszystkim pismom, redaktorom naczelnym i kolegom redaktorom, z którymi współpracuję z mniejszą lub większą częstotliwością: TOMKOWI SZYMAŃSKIEMU i ANI PAWLAK- W ŻYCIU NA GORĄCO, KASI MADEY,PAWŁOWI NOSOWSKIEMU, JOLI OSTROWSKIEJ, RENACIE OLSZEWSKIEJ, MAĆKOWI MISIORNEMU z TELE TYGODNIA, PAWŁOWI GÓRNIKOWSKIEMU z REWI, EDYCIE TOBOJI- Z NA ŻYWO, naczelnej PRZYJACIÓŁKI I PANI DOMU- ULCE ZUBRZYCKIEJ, z-cy ZBYSZKOWI ZBOROWSKIEMU oraz uroczej TERENI ZUN.
                                           Do siego roku również od Sabinka