Witam Was kochani na moim
blogu BEZ MASKI. Wprawdzie jest środa, więc po wtorku, do którego was już pewnie
przyzwyczaiłam, ale też dwa tygodnie przed zapowiadaną, blogową przerwą
wakacyjną.
Moje zaplanowane na miesiąc wakacje zostały przerwane przez obowiązki zawodowe i
telefon mojej ukochanej agentki Basi, która głosem nie znoszącym sprzeciwu
powiedziała: Kto ma miesięczne wakacje?
Pakuj tyłeczek i wracaj, bo masz „”KLAN” A, jak agentka każe jej słowa są święte, bo praca jest najwazniejsza, jak wszyscy doskonale o tym wiemy. Ważne,
że wakacje w ogóle się odbyły, bo nie wyobrażam sobie pracy kolejny sezon bez
odpoczynku. Przyznam, że dwa tygodnie temu byłam już tak potwornie zmęczona, że
omal nie widziałam na oczy. Nawet mój narzeczony, któremu w ostatniej chwili
wypadła ważna podróż służbowa, więc nie mogliśmy wyjechac razm zagranicę, widząc, jak ostatnio wyglądam stanowczo nalegał
mówiąc: Kochanie, wiem, że wolałabyś
pojechać ze mną, ale jak nie wypoczniesz, w ogóle przestaniesz funkcjonować.
Jedź z koleżankami. Tak też zrobiłam. Kochany facet. Mówię wam dziewczyny,
jak cudownie mieć obok siebie kochającego mężczyznę, do którego w każdej chwili można się przytulić, który doradzi, pocieszy, gdy jesteś smutbna, na którego zawsze
możesz liczyć i który się o ciebie troszczy. Bogu za niego dziękuję.
Niestety moje koleżanki nie mogą tego
powiedzieć o sobie.
W sumie na tym babskim
wypoczynku było nas aż dziesięć i nie muszę wam mówić, że wprawdzie bez
męskiego towarzystwa, ale o nudzie nie było mowy. Siedziałyśmy sobie w
urokliwej chacie z dala od ludzi, gotując , popijając różowe wino, mocząc
tyłeczki w chłodnej wodzie , od czasu, do czasu włączając telewizor, aby wyłącznie posłuchać prognozy
pogody, która była podobno w Warszawie porażająca, bo ludzie padali na zawały w
czasie tych upałów.
Dzięki Bogu my mogłyśmy ten upiorny czas
lata spędzać inaczej i z dala od wszelkich portali społecznościowych, bo
wprawdzie ja za nimi przepadam, ale moje koleżanki, od pewnego czasu omijają,
jak zarazę. I w sumie po tym co usłyszałam- nie dziwię się. Poprosiłam je, abym
mogła się z wami podzielić tymi przykładami, bo może dla niektórych z was-
głównie pań będą przestrogą na przyszłość. Zmienię tylko imiona, aby wszelkie
podobieństwa nikogo nie uraziły, a znajomym nie kojarzyły się z konkretną
osobą.
Krysia opowiedziała nam historię swojej
wielkiej, wirtualnej miłości, która zniewoliła jej dumę i wbiła ogromny cierń w
serce. Otóż kilka miesięcy temu na FB
napisał do niej pewien facet. Był już na służbowej emeryturze i założył firmę.
Świetnie im się pisało, więc po niedługim czasie mężczyzna ów zaproponował
randkę. O dziwo nie w kawiarni czy restauracji, ale w samochodzie. Zamierzał
Krysię zabrać na przejażdżkę. Koleżanka pewnie nie miałaby nic przeciwko, gdy
to nie miało być pierwsze ich spotkanie, ale pomyślała: Pierwszy raz i nie stać
go nawet na herbatę? A, gdy napisał, ze czuje się, jak gówniarz przed pierwszą
randką, bo serce mu tak wali postanowiła wkurzona odpowiedzieć, ze nie
zakochuje się w wirtualnych facetach. No i oczywiście do spotkania nie doszło.
Ale urażona męska duma kazała facetowi dać nauczę tej dziewczynie. Postanowił udowodnić jej, iż nie tylko, ze
się zakocha, ale będzie tak cierpieć, przez swoją pychę, że długo to zapamięta.
I rzeczywiście. Odezwał się
do niej pod postacią zupełnie kogoś innego, już nie jako Polak, ale człowiek z
zaszczytami, uhonorowany zawodowo. Rozmawiali na czacie od wczesnych godzin
wieczornych do świtu. Tak długo wmawiał jej, ze ja kocha ponad Zycie, że chce
się z nią ożenić, nią zaopiekować, aż uległa. Trudno się zresztą dziwić- jaka
kobieta, nawet najbardziej twarda, nie uległa by powtarzanym po tysiąckroć
zapewnieniom, ze się ją kocha. A, gdy naprawdę się zakochała- on wywinął jej
taki numer, gdzie jej cała pewność siebie i duma legły w gruzach. Została
zraniona do żywego….
Jak w odpowiedzi na historię Krysi- bo uderz w stół, a nożyce się odezwą
ten sam temat podjęła Wanda.
Ona również zakochała się w wirtualnym
mężczyźnie tyle, że Arabie. I wprawdzie nigdy nie myślała, aby zakochać się w
obcokrajowcu, ale serce nie sługa- stało się. Co więcej cała rodzina tego mężczyzny
udzielała jej wskazówek, jak powinna dbać o przyszłego męża, co robić, a czego
unikać. Ze, jak będzie pracować nie wolno mu jemu przeszkadzać. Dostawała
dokładne instrukcje, jak ma się zachowywać i wszystko, jak to kobieta naprawdę
zakochana łykała. Muszę wam prywatnie powiedzieć, że Wanda jest osobą bardzo
niezależną, więc znajomi widząc jej maślane oczy i kategoryczną prośbę, iż
muszą zaakceptować jej przyszłego męża, patrzyli na nią trochę przymrużeniem
oka. Z drugiej strony znając ją wyrazili akceptację dla jej wyboru. I, kiedy
Wanda czekała już z prezentami, w wynajętym drogim apartamencie, w jednej z
najdroższych dzielnic stolicy na ukochanego, ten się nie pojawił, a słuch o nim
zaginął. Wpadła w niepotrzebne koszty, ale najgorsze było załamanie, po którym
nie może dojść do siebie do dnia dzisiejszego.

Kolejna koleżanka Iwonka zakochała się w
fejsbukowym facecie- ten z kolei był informatykiem i poetą zarazem. Zbudował
dla niej radio, posyłał piękne wiersze i każdego wieczora poił dodatkową dawką
romantycznych filmów i muzyki. Aż pewnego, pięknego dnia wszystko to jej zabrał
. Na FB zapanowała niema cisza. Dedykowane jej piosenki kierowane były do niej
bezgłośnie. Z czasem to nawet polubiła. Co więcej Iwona, która zaczynała
dawniej dzień od wiadomości, a kończyła filmami w telewizji kompletnie odcięła
się o jakichkolwiek dźwięków. Nauczyła się żyć w ciszy wsłuchując się, jak w
Boga w każdą myśl, w każde słowo, które mogło być skierowane do niej. Do tego
stopnia czułą się opanowana przez swojego witualnego kochanka, że w ogóle
przestała racjonalnie myśleć i pracować.
Tym bardziej, że jak tylko podejmowała próby powrotu do realnej rzeczywistości-
dostawała natychmiast wiadomość: ze jest pazerna na pieniądze, że liczy się
tylko miłość , a nie praca, że musi się jej poddać, zerwać z dotychczasowym
życiem. Niestety i ona wpadła paranoję, bo posłuchała tego głosu. Dzisiaj jest
bez faceta, bez pracy i bez pieniędzy.
Przyznam, że wszystkie słuchałyśmy tych
opowieści, jak historii wziętych ze ze złego snu, ale ostatnia Felicji przebiła
wszystkie poprzednie.
Feli znajomość z FB też była stosunkowo
świeża, ale ona zakochała się w mężczyźnie, którego poznała również w realu.
Mężczyźnie, który pod pozorem chronienia jej pozakładał jej podsłuchy na
komputerze i komórkach, który śledził jej każdy krok, każde jej posunięcie i
potem komentował na fejsie. Felicja na to wszystko mu zresztą pozwoliła.
Wiedziała, że jest podsłuchiwana, śledzona, ale kochała miłością czystą
wierząc, ze kiedyś jej horror musi się skończyć. Jej wiara była niezachwiana, nawet, gdy jej zazdrosny wybranek serca podsuwał
jej licznych amantów, chcąc sprawdzić jej oddanie i wierność. Ale ta
długotrwała inwigilacja, liczne kłopoty
osobiste, a także kompletny brak
wsparcia ze strony jej ukochanego, którego już kładąc na szali swoją dumę
zaczęła błagać o spotkanie, to wszystko spowodowało, że stawała się coraz
słabsza, fizycznie i umysłowo. Coraz częściej zaczęła sięgać po środki
usypiające i alkohol w coraz większych dawkach. Aż któregoś dnia, gdy zawiodło
nawet prozaiczne życie i została ewidentnie oszukana przez złych ludzi,
postanowiła z tym wszystkim skończyć nie mając już siły walczyć dalej. Gdyby
nie sąsiadka, której zostawiła klucze mogło skończyć się tragicznie.
Prócz Feli, której lekarz stanowczo
zabronił już sięgać po alkohol, po tych opowieściach musiałyśmy się napić.
Zapanowała cisza…..
Właściwie sama nie wiem, jak to skomentować…
Każda z tych opowieści budzi
grozę. Żadna nie ma szczęśliwego finału i nawet trudno mi sobie wyobrazić -co każda z tych dziewczyn musiała, w danym
momencie przeżywać… Dobrze, że nie spotkało to
jednej, bo na pewno by tego nie zniosła.
Milczałyśmy, popijając różowe wino,
dziękując Bogu, ze to nas coś takiego nie spotkało, że mamy obok siebie
kochających mężczyzn. Z drugiej strony zastanawiam się, w jakim świecie my do
cholery żyjemy?
W świecie zakompleksionych palantów,
którzy bawią się czyimś, szczerym
uczuciem, miłością? Którzy zamiast żyć,
kochać, smakować każdy dzień, przytulać się i wyznawać sobie miłość wolą
brandzlować się przed monitorem komputera?
Ludzi bezdusznych, którym sam fakt, że ktoś się w nich zakocha dodaje
skrzydeł?
Przyznam, że jadąc dzisiaj do Warszawy
rozmyślałam o tych opowieściach, widząc te dziewczyny zalewające się łzami,
bezradne, do niedawna uśmiechnięte, a teraz smutne od bólu…
I wprawdzie mam też wielu
fanów, których bardzo lubię na FB, ale zabronię swojemu facetowi, jak tylko się
pojawi uczestniczenia w tym całym bajzlu. Zresztą niebawem nie będę mieć już stałego łącza interentowego, to i wchodzenie na komputer będzie ograniczone.
Sama na szczęście mam tyle
teraz na głowie, że nawet nie mam czasu patrzeć czy przybyło mi kolejne pół
miliona fanów na FB. Już mnie to nie interesuje. Może kiedyś zajrzę, ale jak
pozamykam zdecydowanie sprawy bieżące. Póki co też ma dość.