niedziela, 7 listopada 2010

ANIOŁY i anioły ŚMIERCI cz. IIII - fnał

Należy skończyć tę koszmarną opowieść o szpitalu MSWiA przy Wołowskiej, bo ktoś mógłby pomyśleć, ze rozpisuję się o centrum handlowym. Ale musiało też minąć trochę czasu, abym do finalnej opowieści nabrała trochę dystansu, a we wtorek miną dwa tygodnie. Rano , 25 października br. poprosił mnie na badanie mój lekarz prowadzący- Adam Dmitruk. Chciał wyrysować specjalnym flamastrem linie żylaków do usunięcia. Dr Adam okazał się spokojnym, przemiłym i kompetentnym lekarzem. Jeszcze wtedy nie podejrzewałam, ze to on będzie mnie ciąć. Wszak przyszłam do tego szpitala z uwagi na legendę Prof. Andziaka. No i wreszcie poproszono mnie o przejście do skrzydła operacyjnego. Potwornie bałam się znieczulenia w kręgosłup czym podzieliłam się z pielęgniarką asystującą przy operacji, a ona oznajmiła anestezjologowi, że pacjentka chce narkozę. - Będzie pani miała rurę w ustach, maszyna będzie oddychać za panią, będzie się pani budziła z narkozy przez kolejny dzień, narkoza osłabia serce, wypadają po niej włosy  itd. A, jeśli powiem, ze kobiety proszą o takie znieczulenie, podczas porodu?- usłyszałam od poczciwie i kompetentnie wyglądającego grubaska anestezjologa., więc szybko się wycofałam myśląc raz kozie śmierć...i oby skończyło się na kozie , nie na mnie. Pan anestezjolog poprosiła aby usiadał i zrobiła koci grzbiet, a potem kazał mi się nie ruszać, kiedy poczuję ukłucie.. Trudno się nie ruszyć, więc zastrzyk trzeba było powtórzyć. No i po wszystkim, bo od pasa w dol nic nie czułam- kompletny bezwład  i strach czy to minie??????????
Trudno wyliczyć, jak długo leżałam nago pod zielonym prześcieradłem, bo zęby zaczęły mi szczękać same z zimna. ta pielęgniarka była jednak bardziej czuła, bo co rusz okrywała mnie nowymi, zielonymi pakułami. Wreszcie w drzwiach pojawili się lekarze. Do mnie nie odezwali się ani słowem, ale wśród twarzy zobaczyłam mojego ulubionego już dr Adama i jeszcze jednego pana doktora z siwą brodą. Poprosiłam o głupiego jasia, aby nie śledzić operacji zza prowizorycznego parawanu, ale zdążyłam usłyszeć, że żaden z tych lekarzy nie śpieszy się do domu. "Na szczęście- pomyślałam" I w tej sekundzie byłam w zasadzie zadowolona, że to nie prof. Andziak będzie brał w tym dniu do ręki skalpel. Operacja trwała chyba przeszło trzy godziny. Jak się przebudziłam widziałam tylko lampy poplamione krwią i  słyszałam, że trochę to jeszcze potrwa. Nie trwało już długo. Jeden z lekarzy, chyba ten starszy powiedział na koniec do mnie: - Proszę się nie ruszać nie podnosić głowy. Dostanie pani 4 kroplówki, dwie ze znieczuleniem, bo będzie bolało, bo musi boleć. Moi dwaj aniołowie zakończyli pracę.
  Teraz mieli mnie przewieść na salę pooperacyjną. Przy windzie ujrzałam twarz Basi- mojej przyjaciółki, która towarzyszyła mi w drodze do tej umieralni. Tam, już na samym początku wjeżdżając po prawej stronie zobaczyłam łóżko, a na na nim  starszą kobietę albo w agonii albo już zmarłą. Moje łóżko ustawiono opodal okna. Bardzo niesympatyczna pielęgniara w granatowej marynarce, równie niesympatyczna i tak samo ubrana poprzedniego dnia towarzyszyła prof. Andziakowi podczas wieczornego obchodu- co mogłoby by świadczyć, że zajmowała jakieś wyższe stanowisko, niż pozostałe. Podłączyła mi z lachy kroplówkę- prawdopodobnie nawadniającą. Basię, która na sekundę pojawiła się przy moim łóżku wyproszono, a ona odeszała do domu w świadomości, ze skoro się przebudziłam jestem pod fachową opieką, więc nic złego nie może mi się przydarzyć.   A miało....
Nie sądziłam, że po znieczuleniu w kręgosłup są takie same objawy, jak po narkozie: potworna suchość w ustach i duszenie się własnym językiem, który przykleja się do podniebienia. Jedyny sposób oddychania to przez nos, pod warunkiem, że jest drożny. A co jeśli nie jest? Dławiąc się własnym jęyzkiem poprosiłam o kroplę wody- co diablica  w granatowej marynarce kompletnie zignorowała W tym czasie kobieta, ktorej widok na początku mnie przeraził prawodpodobnie już nie żyła. Wszystko odbywało się na oczach pacjentów, bez parawanu. Dablica zliżyła się do mojej kroplowki i otworzyła szeroko okno. Trzęsłam się jak osika, bo leżałam akurat w przeciągu- BŁAGAM PROSZĘ ZAMKNĄC TO OKNO - powiedziałam już mało słysząlnym głosem. NIE SŁYSZY PANI, ŻE JA NIE MGOĘ JUŻ MÓWIĆ Z ZIMNA- Nie może pani mówić, bo pani pali. najwidoczniej  przeczytała to w moim wywiadzie lekarskim i zatrzasnęła drzwi do pokoju lakarskeigo. Kiedy wróciła ponownie, widząc, że pozostali pacjenci mają przy sobie komórki postanowiłam się ratować telefonicznie i poprosiłam, aby przynsiesiono moją komórkę: - Ja nie jestem od noszenia pani komórek. I znowu wyszła. Kiedy wróciła po raz kolejny dławiąc się wyartykułowałam widząc, ze zmienia mi kroplówkę- CZY TO PRZECIBÓŁOWA, MIAŁAM DOSTAĆ COŚ NA BÓL. Wtedy diablica ryknęła: - trzeba było mówić! Nie wszyscy pacjenci soie życzą i wstrzyknęła mi srodek przecibólowy do kroplówki. Na wyciągnięcie dłoni obok mnie leżał młody mężczyzna po operacji. jego kroplówka już dawno się skończyła. On również nie mógł mówić, prosił diablice o środki przeciwbólowe , ale nie reagowała. Zajmowala się formalnościami wywieźenia z salki trupa starszej pani. Kończyła się jej zmiana. Z bolu, bezradności i strachu, ze tam zostanę zaczłam strasznie płakać. Wtedy ujrzałam daiblicę po raz kolejny. Zbliżyłą sie do mojego łóżka i  z ironią w  głosie zapytała. - Nie szkoda nerów? Mężczyzna leżący obok tłumił usta dłońmi- też płakał. Sluz, jaki pojawia się podczas płaczu zaczął dostawać się do gardął, a nie mogąc podnieść głowy pomyślałam, że za chwilę się uduszę. Ostatnią siła woli postanowiłam sie uspokoić, opanować i wykrztusic JEŚLI TA MAŁPA ZBLIŻY SIĘ DO MOJEGO ŁÓŻKA MOJA RODZINA POZWIE TEN SZPITAL DO SĄDU!  Diablica się już nie pojawiła, ja zostałam okryta kilkoma kocami, dostałam komórkę i przewieziono mnie do sali ogólnej. A następnego dnia, po zmianie opartunków i z 35 szwami wyszłam do domu. Nadal nie jestem w pełni sprawna, chociaż wiem, ze dwaj doktorzy wykonali kawał dobrej roboty. DIABLICE nie powinny jednak pracować tam, gdzie w grę wchodzi ludzkie życie. Czy dyrektora tego szpitala to w ogóle obchodzi?????????!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy: