niedziela, 30 października 2011

PORADNIK ADOPCYJNY cz. I


Dobrze, że czasami coś mojego publikują, bo w ogóle zatraciłabym się w pisaniu o Sabie.
Ale po ostatnich 2 tygodniach przeżyć z jej cieczką, codziennych obserwacji i poświęcania każdej wolnej chwili na obserwowanie tej przeuroczej i wdzięcznej suni postanowiłam, po 1,5 miesięcznym jej pobycie w moim domu napisać dla Was poradnik. Poradnik dla osób, które zamierzają adoptować psa ze schroniska. Mimo, iż Fundacja Pod Psim Aniołem rządzi się trochę innymi prawami- to jednak jakby nie mówić, jest to schronisko, do którego trafiają wyrzucone, maltretowane lub nikomu niepotrzebne, biedne zwierzaki. Potraktujcie jednak mój poradnik z małym przymrużeniem oka... Chociaż będzie w nim wiele prawdy.

1. Jeśli postanawiasz adoptować psa wybierz dzień, który masz wolny, ponieważ zwierzak pozostawiony w obcym dal niego domu znowu poczuje się porzucony.
2. Nie ciesz się, że jest tak ułożony, że nie sika w domu, bo ze strachu ma tak ściśnięty pęcherz, ze nawet wyprowadzany z trudem się załatwia. Na wszelki wypadek zwiń dywany, bo na bank się w końcu zsika.
3. Nie próbuj na wszelką siłę pozyskać jego sympatii wpychając mu milion smakołyków, bo zeżre wszystko. Pieski w schroniskach nie dostają jedzenia do syta, bo go tam nie ma. Moja przeurocza zresztą sąsiadka Pani Krysia- gdy tylko zostawiałam przez pierwszy tydzień Sabę tylko z nią, bo musiałam biegać na rehabilitację kręgosłupa wyjmowała z lodówki po kg kabanosów karmiąc zwierzaka, który pewnie nigdy ich nawet nie wąchał, a gdy wracałam pytając grzecznie czy smakowały jej kabanosy- wiedząc , ze to nie ona je zjadała, zaklinała się, że były tylko dwa i musiała dać je Sabie, żeby się z nią zaprzyjaźnić.

A propos karmienia...
Nie wpychajcie w wychudzone zwierzę wszystkiego, co macie w lodówce, aby natychmiast przytyło, bo wstyd przed sąsiadami taki szkielet wyprowadzać, tylko od początku karmcie je racjonalnie. Moja Saba dostaje ryż z warzywami kurczakiem dwa razy dziennie i mimo że dostaje też "podchapanki.." wylizuje miskę do najmniejszego ziarenka. A zupa z dyni z kluseczkami na mleczku- no proszę.... już jej nie smakuje.
4. Pozwólcie pieskowi samemu Was zaakceptować i pokochać. No i pozwólcie mu się wyspać!!!! ja po powrocie z Falenicy trzy dni nie spałam, takie wrażenie zrobiły na mnie: szczekanie, wycie, klatki ect... Pieski, które przeżyły dużą traumę płaczą, skomplą podczas snu, wtedy radziłabym delikatnie je przebudzić i przytulić. Muszą wiedzieć, ze w tym domu nic złego je już nie czeka...




Ale ponieważ SABA wychodzi po 50 razy dziennie i szczególnie Michał chodzi na rzęsach, i musimy wyjść razem, bo zaczyna mieć ochotę na mały skok w bok, a nie jest jeszcze wysterylizowana, muszę na ten czas skończyć temat, ale do niego wrócę. Cdn

Asia Gleń- uosobienie piękna i skromności


Mam nadzieję, że zwolennicy piękna i młodości, którzy zarzucają mi, że sięgam po aktorki starszego pokolenia tym razem poczują się usatysfakcjonowani, bo Aśka jest nie tylko piękną, pełna ciepła i wdzięku kobietą, ale jest też znakomita aktorką, co udowodniła wiele lat wcześniej, zanim trafiła do do serialu Barwy szczęścia.
Poznałyśmy się kilka lat temu podczas oczywiście robienia z nią wywiadu i już wtedy poczułam się oczarowana jej osobowością, ale chuchając na zimno wolałam nie zapeszać i jej nie chwalić. Podczas mojej wieloletniej praktyki spotykałam wiele aktorek, które wstępując w zawód były normalnymi dziewczynami, a jeden serial zmieniał je w wydry nie do poznania. Aśka pozostała sobą, dziewczyną taką, jak ją poznałam. Nie zmieniła jej ani rola, ani małżeństwo, ani sława... Choć z tym ostatnim ma nie wiadomo dlaczego problemy? Dlaczego nie jest tak popularna, jak jej mierne niekiedy koleżanki?
Bo o nic nie zabiega! Nie lasuje się na potęgę, nie dzwoni po dziennikarzach sprzedając ostatnią tajemnicę rodzinną, nie zasłania się trudnym dzieciństwem i nie prowokuje. Prowokacja jest jej domeną sceniczną. Gdy lata temu do Tanga z aniołem zgoliła głowę na łyso, wielu pukało się w głowę. ONA chciała tę rolę przedstawić wiarygodnie również pod kątem wizerunku.
Jestem dumna, że darzy mnie równie ciepłymi uczuciami, choc zabrzmi to dwuznacznie...jak ja ją.
Polecam aktualne Zycie na Gorąco a niebawem będzie wiecej......

środa, 19 października 2011

SABA domaga się jedzenia!


Niestety od czasu, gdy w domu pojawiła się SABA żaden film, serial nie koncentruje tak naszej uwagi, jak ta piękna Benka. dzień zaczyna od zabaw w moim lóżku, potem zjada pierwszy posiłek zasadniczy, więc obowiązkowa sjesta
no a potem ok 17.00 danie główne i dzisiaj ku mojemu zdumieniu widząc, że zbyt długo siedzę przy komputerze - po raz pierwszy weszła i zaszczekała, ze kuchnia się spóźnia!!!!
Potem oczywiście obowiązkowe pieszczoty i zabawy i widać, że psinka odżywa

bo te oczy stają się z dnia na dzień mniej smutne. Dzisiaj po raz pierwszy poznała smak kalafiora gotowanego i polanego bułeczką z masłem i widać, ze tez lubi.
Jaka to ulga po dwóch wybrednych niejadkach mieć pieska, ktory zjada, a raczej pochłania w dużych ilościach wszystko!!!
A ponieważ jutro wybieram się znowu na plan "Pierwszej miłości" do Wrocławia- musiałam ugotować jej ukochaną zupkę z dyni. Już się oblizuje, więc pewnie wieczorem spałaszuje swoją miseczkę.

poniedziałek, 17 października 2011

SABA Miesiac w domu


Wczoraj Saba byla na działce i biegała jak szalona po ogrodzonym terenie, co widac po uszach, ktore bynajmniej nie przypominają Benka.

Michała kocha już miłością wielką, przed mną ma respekt, ale miłością również darzy.

Z uwagi na jej wcześniejsze przeżycia jest rozpiszczana , jak dziadowski bicz

Ma szalony apetyt, dwa posiłki główne ryż z piersią kurczaka i warzywami oczywiście nie zaspakaja jej wilczego apetytu, więc w ruch wchodza kanapki, a od soboty polubiała zupę z dyni z kluseczkami, za która wprost przepada.


Sierść zaczyna jej pięknie błyszczeć, po tabletkach z rekina i brzuszkach łososia i wydaje mi się, ze rośnie... O zgrozo... Dzisiaj jest dokładnie miesiąc w swoim domu i od wczoraj stała się pełną gębą kobietą- psią oczywiście....

BEZ MASKI: Grażynka Barszewska- niezmiennie piękna

BEZ MASKI: Grażynka Barszewska- niezmiennie piękna: Polecam swój kolejny artykuł tym razem o Grażynie Barszczewskiej- nadal, niezmiennie pięknej. I wprawdzie unikam komentowania - komentarzy,...

Grażynka Barszewska- niezmiennie piękna


Polecam swój kolejny artykuł tym razem o Grażynie Barszczewskiej- nadal, niezmiennie pięknej. I wprawdzie unikam komentowania - komentarzy, tym razem nie mogę się oprzeć- zapewne komentarzowi któregoś z kolegów po fachu dziennikarskim, że nie należy pisać o aktorkach starszego pokolenia. A czym te piękne, wymodelowane laseczki mają zachwycać? Na pewno nie intelektem i kulturą bycia! Oczywiście nie mówię o wszystkich, bo jest wiele pięknych i mądrych dziewczyn, które niczym nie ustępują wielkim tuzom ekranu, ale o tych aktorkach nie piszą kolorowe pisemka nazywając je gwiazdami. Niestety tzw. klasa to dziś materiał zużyty, niedostępny. Grażyna niewątpliwie jest damą z dawnych lat i pewnie każdy chętnie i po raz kolejny o niej poczyta.

piątek, 14 października 2011

SABA- historia jej życia- wcześniejsza

O Sabie, gdy nie chroniczny już brak czasu mogłabym pisać niesustannie. Tym bardziej dzisiaj, gdy dostałam tak wzruszajacy e-mail od p. Joasi, który wraz ze zdjęciami, które mi przesłała pozwolę sobie zamieścić.









DZIĘKUJĘ. Dobrze, że są na świecie jeszcze dobrzy ludzie. To buduje wiarę w człowieka Joasiu

czwartek, 13 października 2011

SABA pięknieje każdego- kolejnego dnia


No cóż.... Miłość jest w stanie zdziałać, jak się okazuje cuda. SABA z dnia na dzień czuje się w swoim, nowym i stałym domu lepiej. Z biednej zapchlonej suni robi się coraz bardziej urodziwa psia pannica. Nie leży już w jednym miejscu, jak to miało miejsce przez pierwszy tydzień, ale biega po całym mieszkaniu zaanektowała już dwa spania, więc dom bardziej przypomina psią budę, niż pokoje, ale co nie robi się z miłości. Jej smutne oczy, które po raz pierwszy zobaczyłam w Necie rozbłyskują całą gamą uczuć począwszy od miłości poprzez niesłychaną wdzięczność, a kończąc na spojrzeniu zawadiackim. My zwariowaliśmy wprost na Jej punkcie, więc żaden film, żadne spotkanie, nawet nauka tekstu do serialu przychodzi mi z trudem, co ostatnio niestety odbiło się na planie.
Michał, któremu przeszkadzała nie umyta szklanka, zmywa całe gary po jedzeniu Sabci, bo oczywiście gotujemy jej piersi kurczaka, ktore pochlania z dużą ilością ryżu i warzyw. Aż serce rośnie, po niejadkach poprzednich. A propos poprzednich....
Oczywiście niegdy nieznikną z naszej pamięci. W dniu WSZYSTKICH ZMARŁYCH ZWIERZĄT, które jak zawsze przypada w pierwszą niedzielę października/ na miesiąc przed świętem Zmarłych/ pojechałam do Saby- pierwszy Owczarek i do Sabinka, spotkałam wspaniałe osoby z Fundacji pod PSIM ANIOŁEM, więc także dołożyłam swój datek, po czym wróciłam do Warszawy do żywej psinki, która najbardziej potrzebuje teraz miłości.


I chociaż zdjęcia nie oddają jeszcze jej piękna, poza tym jest ciągle chora, bo pobyt w Puszczy Kampinowskiej, jedna noc w kotłowni/ jak mnie poinforowała pani Joasia, ktora zadzwoniła i przybliżyła mi historię Saby, która trafiła do wrednych złych ludzi, na szczęscie dzieki czujności Joasi na jeden dzień/, a także tygodniowy pobyt w Psim Aniele- choć to ostatnie miejsce akurat uratowało jej życie- to jednak zimno, głód, strach i zagrożenie odbiło się na jej zdrowiu. Nadal ma zapalenie pęcherza i sika, co dwie godziny. Mam nadzieję, że niedługo jej to przejdzie, bo sierść już się jej polepszyła. Nie potrafię opisać, jaka radość musiała zapanować w jej małym serduszku, gdy w poniedziałek ujrzała mnie wysiadającą z windy...Skakała podnosiła łapki, raz jedna, raz druga, przytulała się, potem wskakiwała na tapczan, lizała mi twarz... Takiej radości, na mój widok chyba nikt jeszcze mi nie okazał w życiu. Warto było jechać nocą szosą katowicką z Wrocławia, w deszczu, reflektorach mijających samochodów i oślepiających z tyłu poganiaczy cmentarnej frekwencji, na granicy śmierci.. I nie jest to żadna przenośnia. Jazda samochodem, nocą, w deszczu daje duże prawdopodobieństwo tragicznego wypadku, które mogłam osobiście i po raz drugi obserwować na tej trasie. Na szczęście opatrzność czuwała. W końcu los tak zdecydował, że ta piekna dziś Bernardynka trafiła pod właściwy adres.