niedziela, 26 maja 2013

CIESZMY SIĘ TYM CZEGO MOŻEMY DOTKNĄĆ, CO FAKTYCZNIE MAMY


Na dworze słoneczko.... mogłoby się zdawać, że piekny dzień....Pewnie dla tych, którzy spedzają go w gronie bliskich tak jest. Wrociłam własnie z północy Polski, z rodzinnego miasta, które rozroslo się tak, iż trudno mi było nawet w to uwierzyć. Supermarkety, jak w stolicy, nowe drogi, nowe budynki. Jechałam w w bardzo dobrym nastroju i w takim też spedziłam tam czas. Po raz pierwszy czułam się wolna, jak ptak. Wprawdzie nie mieszkałam w swoim rodzinnym domu, a u swojej siostry ciotecznej, ale czułam się cudownie: ciepło, opieka, zrozumienie- zawsze zresztą w najcięższych chwilach mogłam i mogę na nią liczyć. Odwiedziłam moją przyjaciółkę jeszcze z czasów podstawówki....równie urokliwy wieczór. Zakupy i latanie po centrach handlowych- tez przyjemnośc duża. Potem wizyta w domu mojego brata też ciepła i urocza. Odwiedzenie taty w miejscu jego spoczynku i mamy, tam gdzie teraz przebywa- to akurat smutne przeżycie, ale dałam radę, jak zawsze. Bo, jak zawsze muszę dawać radę- musze być silna i nawet , jak nie jestem muszę to sobie powtarzać, az w końcu niemożliwe staje się możliwe. Siedząc z tabletem w ręku, robiłam rachuenk ostatniego roku. Z jednej strony fruwające aniołki i serduszka, z drugiej strony kartka papieru i wpisywanie porażek, małych sukcesików, wykręslanie znajomych, wpisywanie nowych. Moja siostra, ktora jest niezwykle skrupulatna w takich rozrachunkach podpowiadała mi obiektywnie sprawy, ktore wymknęły mi się spod kontroli, aby nikogo nie skrzywdzić, aby nikogo nie glorifikować. Myślę, że mój brat i moja bratowa trochę byli w szoku, bo jak nigdy przez ostatnie kilka lat byłam naprawdę miła i obiektywna. Ale tak jest, gdy człowiek ma wrazenie nawet iluzjonistyczne, że jest szczęśliwy. Z drugiej strony bardzo dużo mi dał ten rozrachunek wewnętrzy. Uswiadomiłam sobie, jak bardzo glorifikowałam osoby, której pomocy w danym momencie potrzebowałam, a jak bardzo dyskryminowałam własną rodzinę. A przecierz nawet osoby obce, ktore ci pomagają, w pewnym momencie tez mówią DOSC. Niestety, gdy słyszymy to z ust rodziny- obrażamy się, zlorzeczymy. Moja bratanica była akurat na wycieczce, ale brat puścił mi jej koncerty na skrzypcach. L. jest jak anioł dumny, piękny, cudownie wygląda trzymając w dłoniach skrzypce i cudownie zachowuje dumną postawę, gdy na moment je odkłada. Uswiadomiłam sobie, jak wiele pięknych chwil mnie ominęło, jak wiele stracilam przez te ostatnie lata bedac z dala od rodziny. Dzieki zonie mojego brata spędziłam urocze popołudnie w Sopocie, a także dzieki E. dostałam portret mojej kochanej bratanicy, który teraz zdobi parapet mojego okna. Myślałam, że żegnam się z nimi, bo czeka mnie daleka podróż. Wracałam do domu w stolicy na skrzydłach, ale pogoda była fatalna. Gdy weszłam do mojego pięknego apartamentu zrobiło i się tak smutno, że chaiłam wyć z bólu. Poprawienia nastroju postanowiłam poszukać na FB i znowu weszłam w nierealna rzeczywistość, którą żyłam przez ostatnie prawie 2 miesiące. Rzeczywistość, która pochłania czas i chwyta w sieć człowieka samotnego. Człowieka bezbronnego, który tak uwikladny w walkę o przetrwanie zapomina o życiu prywatnym, bo musi walczyć o przetrwanie, o byt. Walczy tak bardzo z całym światem, ze zapomina o szczęściu, uśmiecha sie podczas sesji lub na planie filmowym. A prywatnie jest nieszczęśliwym, placze cichutko do poduszki, ale tylko wtedy, gdy nikt tego nie widzi. Następnego dnia z podniesionym czołem wychodzi na ulicę i zbiera komplementy dla swojej plastikowej postawy. I takiego człowieka zbudowanego ze skrawków małych kryształów bardzo kruchych świat wirtualny może zniszczyć kompletnie.Wystarczy przestawić jeden kryształ, a cała konstrukcja sie wali, lub funkcjonuje nie tak, jak potrzeba. To, jak automat, do którego wkrada się drobny pył nieczystości. Przestaje działać. Wtedy jedynym wyjściem jest kompletny remont, wymiana części, sklejenie kryształków w całość i funkcjonowanie od nowa, z nowym duchem i nową ufnością w realnych ludzi, bo są wokół nas, tylko my wolimy żyć w bajce, nawet jak finalnie zjada nas wilk z długimi kłami.
      No, ale dosyć Kochani tego filozofowania.
Znowy wzeszło słoneczko dla Barana. Baran jest silny, bo musi BYC! Załuję, że nie mam dziecka, bo zrobilabym wszystko, aby urodziło się pod znakiem Barana. Ale moja bratanica, której jestem matką chrzestną jest spod znaku STRZELCA- to trygon ognisty też cudowny znak zodiaku, to mi rekompensuje wszystko- dzisiaj w Dniu Matki.
    Bajeczki zostawiam dla bajopisarzy. Wracam do realu i z bólem serca usuwam się również z wirualnej fikcji FB, choć robię to z bólem. Wywaliłam też możliwość przyjmowania powiadomień z fejsa, ponieważ zatraciłam kompletnie instytnkt samozachowawczy przez ten okrutny świat wirtualny. ALE WRÓCIŁAM
Przede mną nowe wyzwania. Realne i rzeczywiste. Dostałam nowe propozycje zawodowe, bardzo interesujące, więc niestety znowu praca i nowe wyzwania. A, jesli między nimi pojawi się moment na kawę z kimś realnym i miłym na pewno z tego skorzystam. Ten czas nie był stracony. Mówią, że wyglądam ładnie. Przypomniałam sobie, jak to jest być znowu atrakcyjną kobietą. Myslę, że mój ukochany producent Klanu bedzie zadowolony, z nowego imaggu swojej aktorki. Rozważam również propozycje pracy w filmie zagranicą. Tak, że nic się nie stało złego. Wszystko dzieje się po coś, oby w porę wyciągnąć własciwe wnioski czego i WAM kochani zycze. Szykuję dla Was nową niespodziankę blogową. W przyszłym tygodniu czeka mnie na ten temat rozmowa. Fajnie jest robić bloga, jeśli jeszcze za to płacą- innego bloga. I tym optymistycznym akcentem do usłyszenia.

niedziela, 12 maja 2013

Logistyka to nauka dobra, ale nie przez wszystkich rozumiana

Zwykłe czytacie na moim blogu  przprowadzane przeze mnie wywiady lub artykuły. Zanim jednak nie zdecydujemy sie na konkretnego wydawcę nowego pisma , które wcześniej reklamowalam -roboczy tytuł Skuteczny Adwokat - pocieszajace jest , ze osobiście prowadzę rozmów wiele- może krótki oddech od prasy.....
           Ponieważ ostatnio mam raz, ze wiele spraw na głowie, dwa męczy mnie bezsenność , żeby odejść od dreczacych mnie problemów na chwile oddalilam sie wracając do czasów studiów na Uniwersytecie Warszawskim . Przypomnialam sobie, ile trzeba było wkuwaC wiedzy, aby raz skończyć dziennikarstwo, a potem otworzyć przewód doktorski. Ale choć chwilami było bardzo cieżko -w tamtych czasach bardziej przecież dzialalam w show biznesie jako aktorka, piosenkarką i modelka a ciężkie egzaminy z prawa, filozofii, ekonomii były dla mnie odległa wyspa -uczyłam sie dzielnie dla mojego promotora zreszta byłego ministra oświaty. Nie wszystko przychodziło mi łatwo, wielu rzeczy i przedmiotów kompletnie nie rozumialam, ale dociekliwosc intuicja, co wybrać robiły swoje. Robiłam to ponikat dla swojego mistrza wierząc , ze i on we mnie wierzy. Był cudownym nauczycielem, bo kiedy czuł intuicyjnie, ze nie daje rady zawsze mi dawał jakaś wskazówkę.  Żartował, gdy celujaco zaliczałem "Sztukę prowadzenia sporów" -Schopenchauera mówiąc Ze kobieta zawsze swego dopiero"', złością sie, gdy zbytnio zaczynałem filozofowac, zamiast przechodzić do konkretów. Wtedy go nienawidzilam. Ale , kiedy widząc moje łzy bezsilności przynosił na wykłady jakieś piękne nagrania i puszczał je nam przed swoimi następnie poważnymi wykładami wszystkie studentki miały łzy w oczach. No chyba wszystkie sie w nim potajemnie kochaliśmy ...chciałabym wierzyć ze i on nas kochał.....Tak właśnie było.... Naprawdę bardzo mi go brakuje i bardzo za nim tęsknię, choć dzisiaj nie mogę mu tego powiedzieć . Co dziwne, jak sięgamy pamięcią żaden z profesorów tak dalece nie zakładał naszymi umyslami i Sercami.  Ale tak to już z nami ludźmi jest ze kiedy dopada nas nostalgia wracamy do przeszłości.  Dzisiaj największy problem mam z logistyka współczesnego swiata przyznaje ze jej nie rozumiem, No ale wszystko przed nami... 

piątek, 10 maja 2013

POŻEGNANIE Z MATYLDĄ


W jednym z wywiadów, który robiłam z Grażyną Barszczewską znaną, polską aktorką może czytaliście Grazynka powiedziała „Nie wstydzę się swojej nagiej twarzy”. To brzmi, jak metafora. Ale tym razem nie o Grażynie tylko o pożegnaniu z MATYLDĄ- oczy nigdy nie kłamią

 moją największą przyjaciółką.
              Pozostałych przyjaciół proszę o wyrozumiałość, bo w ostatnim okresie bardzo i to bardzo pomagali mi  szczególnie w sprawach formalno- administracyjnych, bo jak ktoś słusznie zauważył chodziłam trochę nieprzytomna- to fakt.
Tyle rzeczy się jednak w kwietniu na mnie i to jednocześnie zwaliło, że nie potrafiłam tego ogarnąć.  Ale już koniec- teraz będzie tylko lepiej. 
Mam taką nadzieję…..
    Wracając do Matyldy...... Była kimś bardzo szczególnym w moim życiu, więc gdy tak nagle i niespodziewanie postanowiła wracać do Waszyngtonu- myślałam, że to żart. Ale i ona nie wytrzymała presji polskiego życia. Trudno zresztą jej się dziwić, ja przez trzy dni mialam zablokowaną pocztę gmail , a przy mojej pracy sami rozumiecie, że to tragedia. Dobrze, że chociaż telefony działały i urządzenia mobilne, bo pouczałam się, jak w 1981 r. w stanie wojennym w Polsce.
Matylda wychowana na zachodzie nie rozumiała wielu spraw w Polsce. Nie mogła pojąć, że nawet całkiem skromne osoby publiczne też są inwigilowane, ale może to wina dostawcy interentu.  Będę musiala to sprawdzić, bo choć skanowalam wszystkie korespondecje, mój internet działa fatalnie. 
No, ale nie o tym chciałam mówić. Ponieważ prawdopodobnie długo Matyldy nie zobaczę-chce, jeśli to przeczyta, aby wiedziała, że jej bliskość serca, tajemnice i miłości, o których tak pięknie mówiła zostają naszą tajemnicą, ale jej nauki będę starać się wcielać w swoje życie. Matylda nie była nigdy tak nierozważna, jak ja. No może dwa razy: raz pisząc opinię w moim imieniu o wyd. Bauer, dwa coś tam ostatnio nabroiła, ale to już wyłącznie teraz jej sprawa. Matylda kochała mieć kilka twarzy, potrafiła być jędzą, ale też aniołem. Dlatego założyła stronę poświęconą filmowi Mata Hari. Szkoda, że tak późno, gdyby wcześniej może nasz scenariusz telenoweli ZA WSZELKĄ CENĘ, który nigdy się nie sprzedał o agencjach aktorskich i dziennikarzach spodobałby się polskim widzom. Kilka lat temu go pisałyśmy, gdy ja byłam na etapie fascynacji amerykańską telenowelą MODĄ NA SUKCES. O miłości i intrygach. Ale cóż ja jestem aktorką i zawsze byłam dumna, ale niestety też byłam zawsze romantyczką i marzycielką …. I nawet jak mi ktoś zarzuca, że powielam serduszka i portale o miłości- to mówię po raz kolejny; NIECH SIĘ ODWALI! Jakiś debil ostatnio mi napisał pod jednym ze zdjęć, które powieliłam: Poszukaj sobie hlopa! Napisałam, że jest kretynem. …. Ale skoro już mówię o wpisach czy czatach na FB.
Matylda była mądrą kobietą, która nigdy nie wdawała się w czaty. No może tylko raz, gdy chciałyśmy kogoś sprawdzić. Ja staram się być grzeczna, ale jestem już zmęczona- dotyczy to szczególnie FB znajomych z zagranicy- ciągle muszę odpisywać, że nie szukam męża i też nie rozmawiam na czacie. Pomijając naturalnie kolegów z Polski, bo nie dajmy się też zwariować i pomijając dziewczyny z zagranicy, z którymi rozmawiam. Z dziewczynami oczywiście rozmawiać będę, bo dziewczyny są romantyczne.  Niestety nie pamiętam wszystkich imion- mam wielu znajomych- musicie mi siebie przypomnieć i dać dowód, że już kiedyś rozmawiałyśmy- Ok. 

   
Każda dziewczyna i każda kobieta marzy przecież o wielkiej miłości i to wbrew moim agentom od estrady i aktorstwa wysyłam wam te serduszka i aniołki no….. może i niektórym facetom, którym się należą. Serduszek, buziaczków i  „I Miss you” nigdy za wiele- prawda. A, jeśli ktoś wybiera rodzinę- to też nie zaszkodzi. RODZINA JEST NAJWAŻNIEJSZA.
      Matylda na swojej stronie zamieściła ostatni film , który obie oglądałyśmy setki razy „ Samotność w Seattle” albo „Bezsenność w … Nie chce mi się już sprawdzać. Bajowa, piękna historia: ona przez przypadek słyszy jego glos w radiu, ma wyjść akurat za mąż, ale serce zaczyna jej bić mocniej, bo słyszy jego słowa, podziwia jego inteligencję i siłę. On nie zna jej twarzy, ale czy to ważne….. Jego córeczka aranżuje spotkanie na szczycie jednego z wieżowców i kiedy już wszystko wydaje się beznadziejne, trudne i nie do pokonania tych dwoje zostaje ze sobą na całe życie, bo miłość- ta prawdziwa zdarza się tylko raz. Nawet , jak zaczyna się fatalnie. A tak też się zdarza…..
        Pijąc szampana obejrzałyśmy ten film po raz ostatni razem z Matyldą.
No cóż Matii zostawiałaś mnie samą. Może znajdę inną przyjaciółkę od serca. Życzę ci powodzenia….. I WIELKIEJ, WIELKIEJ LOVE. A ja muszę przytulić się do miśka, bo mój piesek jest na działce.






No cóż Matii zostawiałaś mnie samą. Może znajdę inną przyjaciółkę od serca. Życzę ci powodzenia….. I WIELKIEJ, WIELKIEJ LOVE. A ja muszę przytulić się do miśka, bo mój piesek jest na działce.