piątek, 7 stycznia 2011

Krzysztof Kolberger- ODJECHAŁ NA BIAŁYM KONIU

Otworzyłam, jak zawsze TVN- 24 i dostałam, jak obuchem w łeb. Nie żyje Krzysztof Kolberger! Straszne i nieuniknione.Weryfikacja życia i śmierci- które silniejsze? W czasie ostatnim moich wywiadów z KK ciągle powtarzał:
- DOSTAŁEM OD LOSU WIELKĄ NAGRODĘ. PODAROWANO MI KOLEJNY OKRES ŻYCIA.
          Moje pierwsze spotkanie z panem Krzysztofem/nigdy nie przeszliśmy na TY/ miało miejsce w 2004 r. czyli dość późno- zważywszy na moje wcześniejsze już dokonania dziennikarskie. Chyba wcześniej trochę mi brakowało odwagi, aby wykręcić numer do tego- jakże uduchowionego i wielkiego aktora. Może dlatego mój pierwszy i króciutki wywiad dla Teletygodnia  w zasadzie dotyczył bardziej jego elegancji, firmy zajmującej się modą, którą założył, niż jego twórczości. Umówiliśmy się w Klubie Aktora w Al. Ujazdowskich. jak zawsze byłam dużo wcześniej, ale on pojawił się również przed czasem. Był niesłychanie punktualny i słowny.  Już od samego wejścia widać było, że jest w doskonałym nastroju. Uśmiechnięty, radosny i pachnący. Wcześniej znaliśmy się tylko z widzenia. Zwykle przy takich okazjach sama proponuje przejście na TY, ale w Jego przypadku było to jakby niemożliwe. Był typowym introwertykiem, otoczonym murem niedostępności i żeby zburzyć ten mur trzeba było czasu. Z drugiej strony doceniał poczucie taktu, więc na wszelki wypadek wolałam tego nie burzyć.

    Kolejne wywiady były równie lakoniczne, jak ten. Aż  w roku 2007 red. naczelny Teletygodnia - Tomek Miłkowski poprosił mnie o wywiad z Kolbergerem na SPOTKANIA.
 Pamiętam doskonale- to spotkanie, bo było absolutnie wyjątkowe. Pan Krzysztof umówił się ze mną w kawiarni Antrakt , na tyłach Teatru Wielkiego tam, gdzie niedawno rozmawiał z Grzegorzem Micugowem w programie Inny punkt widzenia.Kolberger słynął z niesłychanej elegancji, taktu i wyjątkowej wrażliwości. Na samym wstępie rozmowy pytał czy czegoś się napiję- proponując kawę czy herbatę i zawsze płacił rachunek podkreślając, ze jestem jego gościem, co niestety nie zawsze zdarza się aktorom. Widać było, ze źle się czuje. Był wychudzony i z trudem mówił, ale nawet przez chwilę nie epatował swoim bólem.  Mogło się wydawać, ze jest znakomity również w roli udzielania wywiadów. Szanował swojego rozmówcę i  wybaczał mu ewentualną niewiedzę odnośnie jego dokonań artystycznych i ze stoickim spokojem coś dopowiadał.  Wywiad dotyczył świąt Wielkanocnych, spotkania z Papieżem. Naturalnym wydawało się pytanie- czy jest osobą wierzącą, ale tu jakby p. Krzysztof się obruszył. Niby nie odpowiedział na to pytanie twierdząco, ale jestem głęboko przekonana, ze wierzył w Boga, choć nie obnosił się ze swoją wiarą i nie nosił jej, jak sztandar .  Z dużą nostalgią wypowiadał się o swojej córce Julii. O życiu prywatnym mówił zresztą niechętnie, a ja nie naciskałam.
    Rok później zaproponowałam Kasi Madey wywiad  z Krzysztofem Kolbergerem do Świata Seriali i Kasia zareagowała na tę propozycję z radością.
Tym razem o dziwo spóźnił się. Był nerwowy i jakby nieobecny. Liczył, że choroba nowotworowa go nie złamie, ale ciągle toczył nową batalię i nową wojnę. niby pogodził się
stosował odpowiednia dietę, ale czuło się, ze chwilami ma już tego dość. Buntował się, ale wstawał i walczył dalej. Był niesłychanie silny. Silny niewiarygodnie. Na dodatek wiedział, ze zawód, który uprawia obliguje go do udzielania wywiadów. Mówił wtedy, ze porządkuje wszystkie rzeczy. Godził się powoli i przygotowywał do odejścia. Był romantykiem, ale twardo stąpał po ziemi.
     Ostatni mój wywiad- już niestety telefoniczny miał miejsce w marcu 2009 r. Już pierwsze "Hallo" - brzmiało przerażające. Bardzo słaby, dławiący się w gardle głos, który wydobywał się ze słuchawki. Przez krótki moment miałam wątpliwość czy wolno mi go prosić o kolejny wywiad. Takich wywiadów udzielał  przecież setki, a nawet tysiące. Tym razem do REWII i znowu z okazji świąt Wielkanocnych. Liczyłam się z tym, ze może odmówić, bo ten akurat tygodnik nie jest pismem opiniotwórczym. Zgodził się, ale przez telefon. Potrzebny był jednak autograf ze specjalnymi życzeniami dla czytelników.  A ponieważ, choć wprowadzał zaledwie poprawki kosmetyczne zawsze autoryzował osobiście umówił się ze mną, ze prześlę mu tekst mailem, a odbiorę wraz z życzeniami na recepcji w jego domu, gdzie mieszkał przy Inflanckiej. Pojechałam z Sabinkiem- moim owczarkiem, żeby dostarczyć mu wieczornej rozrywki, bo uwielbia jazdę samochodem i nie miałam, gdzie zaparkować. pamiętam, ze pan Krzysztof dzwonił na moją komórkę kilkakrotnie i potem jeszcze do domu, aby sprawdzić czy wszystko odczytałam i czy jest oky?
Był absolutnie niezwykły- prawdziwy książę- ostatni z książąt polskiego kina. Był  ciepły, jasny i niezakłamany.  TO NIE SZTUKA ŚMIAĆ SIĘ, GDY WSZYSTKO IDZIE  DOBRZE....- mówił do końca
.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To rzeczywiście był wielki aktor, przystojny i wspaniały
Agata

Anonimowy pisze...

Jak zawsze na czasie Teresa, świetny tekst pożegnalny. Aktor wielki
Bogdan

Anonimowy pisze...

Oglądałam ten wywaid w TVN zresztą to najlepsza stacja informacyjna, co tam dużo gadac i Kolberger był wspaniały. To fantastyczny aktor , nie to, co te zarozumiale czubki i gnoje teraz na fali. Dawni aktorzy to jednak mają lub mieli klasę. Łączę się w bólu ze wszystkimi fanami Kolbergera.
Ania

Anonimowy pisze...

Tereska jesteś w porzo, nawet nie sądziłem. Krzysiek rzeczywiście był wielki i kochany. Bardzo nam go brakuje. Potwornie i bardzo... Fajnie, ze piszesz o nim,z pozycji spotkania dziennikarki, te artykuły są naprawdę świetne.
LM

Anonimowy pisze...

Odszedł ktoś kogo bardzo będzie i brakowało. Nigdy go nie zapomnę. P.

Anonimowy pisze...

podzielam ten z al, ale dlaczego Teresa piszesz, że odszedł na białym koniu? Czy to synonim wg ciebie śmierci?
Beata

Anonimowy pisze...

Taka piękna data 7 a taki smutny dzień...Jemu jest lepiej. My musimy walczyć dalej.
Andrzej

Anonimowy pisze...

Powiedzcie mi ile dziennikarek tak pięknie pisze o swoich rozmówcach? Chyba niewiele? Gratuluję Tereniu. Bogdan

Anonimowy pisze...

Kondolencje dla rodziny i przyjaciol K. Kolbergera. Teresa, a ty masz jednak kurzą pamiec... czy chcesz mnie wukrzyć....?
Zgadnij KTO?

Anonimowy pisze...

Wspaniały aktor, bardzo go lubiłam, tak pięknie czytał testament naszego Ojca Świętego. Pieknie to pani opisała
Krystyna