piątek, 29 października 2010

ANIOŁY i anioły ŚMIERCI cz. I

       Gdybym sama tego nie przeżyła podobna opowieść wywołałaby najpierw dreszcz emocji, potem strach,  a na końcu niedowierzanie, że coś takiego nadal ma miejsce w polskiej służbie zdrowia.
25.10.2010 trafiłam do szpitala MSWiA przy Wołowskiej ze skierowaniem na operację żylaków. Skierowaniem poprzez Klinikę Damiana, od samego Prof. J. Andziaka. Jechałam z poczuciem bezpieczeństwa, bo cóż złego może się wydarzyć,  w takim.. szpitalu? Szczególnie, że operację ma przeprowadzić uznany i ceniony lekarz, w dodatku szef oddziału?
       Już na wstępie zaczęło być "wesoło".
   Napuszona, jak indor tylko znacznie obszerniejszych kształtów- asystentka Profesora, która własnie wróciła z siatą pełną zakupów wywołała moje nazwisko.Przy sąsiednim biurku inna pani załatwiała formalności przyjęcia do szpitala nowej pacjentki, która była traktowana- jak biały człowiek, siedziała udzielając informacji- jak się potem okazało ze służby zdrowia. Ja stałam. Wreszcie zapytałam czy mogę usiąść, w końcu przyjechałam z bólem nogi, na operację. Łaskawie mruknęła coś pod nosem, chyba na znak zgody, ale i tak już usiadłam. Była tak zajęta sobą, że chwilę potem, gdy znalazłam się na oddziale, aby z kolei tam się rejestrować okazało się, że prócz imienia i nazwiska pomyliła wszystkie dane. Najwidoczniej nie skasowała ich w komputerze po poprzedniej pacjentce. Najgorsze, ze dodała mi Pięć lat! Gdy koleżanka odniosła moje skierowanie do poprawki mówiąc, ze to skandal odburknęła"
- A pani nigdy nie zdarzyła się pomyłka?
W oddziałowej rejestracji było już jednak sympatycznie i przytulnie. Śliczna, krótko obcięta pielęgniarka poprosiła już abym usiadła i ciepłym głosem przeprowadzała szpitalny wywiad. Niebawem okazało się jednak, ze jest zbyt dużo pacjentów i w sali 38, gdzie już leżało 6 pacjentek/ w tym polowa ze służby zdrowia/ moje siódme łóżko ma stanąć poziomo naprzeciwko drzwi, co w zaduchu zamkniętych okien i ciężko chorych pacjentek wydawało mi się gorszym rozwiązaniem, niż korytarz. Wybrałam to drugie, mimo, ze trwał remont i huk wierteł na dłuższa metę wydawał się koszmarem.
Zbliżała się pora obiadowa, a ponieważ byłam na czczo ucieszyłam się na widok wjeżdżającej gar kuchni, która stanęła akurat przy moim łóżku. Krzykliwa i rozpasana w swoim fachu" kuchara"- salowa zachowywała się tak, jakby to od jej dobrego humoru zależało, co-komu włoży na talerz. Jak się okazało- tak właśnie było.  
- Kto będzie grzeczny dostanie jabluszko i z obrzydliwym śmiechem rozdawała wedle uznania.
   Gdy po pewnym czasie nieśmiało zasugerowałam, że o mnie zapomniała usłyszałam- Należy się tylko zupa! Ma pani łyżkę? I wlała mi talerz czegoś co miało sugerować zupę, a czego przełknąć się nie dało. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, ze na poziomie 1- jest Europa: kawiarnie, ekspresy do kawy, ciuchu, sklepy spożywcze, nawet fryzjer i manicure. Na szczęście zabrałam kilka śliwek w czekoladzie, wiec pomyślałam, ze z głodu nie zginę, a może ta dieta wyjdzie mi nawet na korzyść. W każdym razie pozytywne myślenie mnie nie opuszczało. W międzyczasie wypisano do domu kolejną pacjentkę z sali nr 38, więc jeden z panów z sali obok poradził, abym jednak zdecydowała się przenieść. Posłuchałam. Tym bardziej, że 90- letnia staruszka - jak się potem okazało z zawodu- lekarz naukowiec- zadeklarowała, że odda mi swoją miejscówkę pod oknem. Wtedy poznałam pierwszego anioła- Panią Danusię cudowną kobietę, o wielkim sercu i równie wielkim umyśle, co zważywszy na jej wiek było nadzwyczajne. Wtedy pojawił się pierwszy diabeł- niewysoka, długowłosa, blond pielęgniarka, która na wieść, że pani Danusi już dawno zapełnił się pampers zasyczała:- Wykorzystała już pani swój limit trzech pampersów. Poczeka pani, jak przyjedzie druga zmiana!  W domyśle kilka godzin. I nie ważne, ze śmierdzi, jest duchota, gorąco i starowince odparzy się pupe, ale diablica wiedziała swoje. Zapytałam czy mogę włączyć telewizor, co okazało się wcale nie takie proste. Po wrzuceniu kilku monet- 2 zł za godzinę, okazało się, ze pilot nie działa, bo stare baterie. Wtedy wyruszyłam na wycieczkę krajoznawczą, aby odkrywać arkana, arkadii szpitala MSWiA przy Wołowskiej.

Brak komentarzy: