sobota, 9 października 2010

Pożegnanie z Zakopanem

 
Smutno, gdy wyjeżdża się z miejsca, jak w bajce. Sabinek czyli Bacuś nie będzie już miał swojego ukochanego balkoniku, nie będzie zasypiał w błękitnej łazience tylko męczył na Powiślu. Chociaż i tak mieszka w pięknej okolicy, gdzie parki i Wisła, ale to zawsze nie to. Naładowaliśmy akumulatory i dalej do walki o byt. Gdyby było mnie na to stać siedziałabym w górach kilka miesięcy. Ta cisza, czyste powietrze i niewyobrażalna siła, bo tak blisko nieba, sprawiają, ze człowiek ma ochotę do życia. Nawet, jeśli chwilami jest ciężko. Wyjeżdżamy z miłymi wspomnieniami o Góralach mimo, ze tubylcy twierdzą, że od czasu wyjazdów na saksy na zachód, do Ameryki stali się bardzo pazerni na pieniądze. My tego nie zauważamy. daje się jednak zauważyć, ze nie cierpią centusiów Krakowiaków, którzy faktycznie kłócą się o każde 10 gr za parking. A parkingi są tu  tańsze, niż w Warszawie. jakie szczęście, że nie dotarły tu jeszcze bezduszne parkomaty. Co roku zyskujemy nowych, życzliwych znajomych. jesteśmy już dziewiąty dzień, a ciągle nie możemy się nasycić serami.
 Na zakończenie pobytu zrobiliśmy sobie małą ucztę duchową  odwiedzając jeden z najpiękniejszych domów w Zakopanem Wiilę pod Jedlami, gdzie żyła i tworzyła Maria Jasnorzewska- Pawlikowska. Jest w remoncie, ale z zewnątrz udostępniona dla turystów. Wprawdzie szybko nas stamtąd wyproszono, gdy Bacuś postanowił zwiedzać okalające dom zarośla i wyszliśmy poza oznaczone dla turystów miejsce. Ale i tak było miło.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nic, tylko pozazdrościć tak miłego wypoczynku, w uroczym miejscu z miłym towarzyszem jakim jest Sabinek no i wspaniałą gościnnością. Najważniejsze jest zdrowie, więc jeżeli akumulatory naładowane to... do pracy Rodacy.
Buziaki przesyła Poleczka

Anonimowy pisze...

Piesek jest cudo i reszta też.Zamieńmy się w obecnej chwili miejscami co ?
Bronka