sobota, 23 października 2010

SZPITAL!!! Przybytek szczęśliwości

Dopóki człowiek zdrowy życzenia: zdrowia, pomyślności ect. przyjmuje z pobłażaniem i przymrożeniem oka - no na nic innego go nie stać..?, W takich momentach nie myśli się, ze w każdej chwili możemy trafić  do przybytku szczęśliwości zwanego - szpital. Tam trafił niezmożony dotąd chorobą Pan Misio. A właściwie trafił, zwiał i trafił na nieco dłużej....
Minął niespełna tydzień, a już ma ksywkę "pacjenta trudnego...| I trudno się dziwić, bo na Solcu trudno wytrzymać nie tylko pacjentom, ale też personelowi. Już pierwszego dnia, czekając na przyjęcie Michała do szpitala, po ponownym skierowaniu siedząc na korytarzu w towarzystwie kilku panów bezdomnych, stałych- jak nam powiedziano bywalców tego szpitala robiło się słabo na sam ich widok. Jeden podobno gitarzysta cały czas gadał pod nosem, egzaminując wszystkich z chwytów gitarowych i prosił o cokolwiek do jedzenia, mówiąc, ze od tygodnia nic nie jadł. Wreszcie, gdy jedna z odwiedzających pań przyniosła mu z kiosku bułkę i kefir, gdy to połknął, nie zjadł, a połknął natychmiast zwijał. Na odchodne powiedział, ze woli pod mostem, niż w tym przybytku doskonałości. Drugi nasikał, w rogu korytarza,  trzeci lachą przywalił sanitariuszowi. Misio też chciał  zwiać, ale po raz drugi mu się nie udało. Urwał się tydzień temu, jak mu doniesiono, ze ma być pokrzepiony dwoma jednostkami krwi w kroplówce, bo ma niedokrwistość. Tym razem u boku miał straż przyboczną w postaci mojej osoby. Uciec po raz drugi było mu niezręcznie. Został na jedno badanie a zrobiono mu dziesiątki w ciągu tych 6 dni. Szpital  Solec jest dość szczególny ... jeśli pozostałe mają podobne obłożenia pacjentów i TAK mały budżet  to módlmy się, aby tam nigdy nie trafić.
       Pacjenci oczekują po kilka dni leząc na korytarzu, panie salowe dzisiaj dopiero dostały maszynę do sprzątania, tzn zmywania podłogi, w 6 osobowym pokoju/ trzeba wrzucić 6 zł. , aby oglądać telewizję Misiowi podczas przetaczania krwi wdarło się zakażenie, więc trzeba było przynieść własne środki łagodząco - dezynfekujące ból. Nie ma pasków dla cukrzyków do glukometrów i tak można by mnożyć i mnożyć, a pani  minister Kopacz twierdzi, ze jest coraz lepiej.
    Na sali z panem Misiem leży mężczyzna, który na pierwszy rzut oka wygląda jak wielka bryła tłuszczu. Podobno pracował w prosektorium i na-wabił się się marskości wątroby. Za dużo przepustowości środków dezynfekcyjnych. Płakać się chce na sam widok. Widoków tez nie ma.....
Trzymajmy się kochani  i nie chorujmy!

Brak komentarzy: