czwartek, 7 października 2010

BLIŻEJ NIEBA- ZAKOPANE

Cudowna pogoda, wspaniała atmosfera, wyjątkowi ludzie. Nareszcie jesteśmy z Sabinem a właściwie w górach nazwanym- Bacusiem wśród cudownych osób i czujemy się w Zakopanem, jak w niebie,jak niegdyś domu na Pomorzu,  u mamy. Wprawdzie Beatka jest mamą Mateusza i Bartka, ale naszą mamą nie mogłaby być, bo brakuje jej trochę wiosen. Poznałyśmy się 5 lat temu i od tej pory, przyjeżdżamy tutaj co roku, zawsze na początku października, więc obchodzę tutaj również swoje imieniny. Teraz rozumiem, co miał na myśli Michał Żebrowski, który tu ma również swój dom i który mówił mi podczas jednego z wywiadów, ze zawsze, jak ma stresy wyjeżdża w góry i ładuje tutaj swoje akumulatory. Mówił też, jak długo musiał pracować na przyjaźń Górali. Dla ludzi z gór czarne -to czarne, a białe- to białe. Nie ma odcieni pośrodku.  Bacuś, który ma czarne podniebienie i jest najłagodniejszym psem na świecie również kocha to miejsce, czemu daje dowód radosnym szczekaniem już od Czarnego Potoku i Poronina.
    Pracujemy, spacerujemy i wdychamy świeże powietrze A najważniejsze leczymy nerwy po zatłoczonej, nieżyczliwej ludziom Warszawce. Chociaż, żeby nie być gołosłowną i tu zdarzają się mało życzliwi.... Już pierwszego dnia, pod Reglami- pan, który kupił lub odziedziczył Bacówkę zwrócił mi grzecznie uwagę, że pokrzywy i chaszcze, w których Sabin zrobił kupę- to teren prywatny i prosi, aby tam się nie załatwiał. Male łajanko przyjęłam z uśmiechem na twarzy, obiecując, ze od jutra będziemy chodzić z łopatką. na szczęście zabrałam/ . I,  aż sama się sobie dziwiłam, bo jeszcze dwa dni wcześniej, biorąc paliwo na stacji CPN w Warszawie, o mały włos nie zabiłam człowieka z BMW, który stał w kolejce do saturatora za mną, a gdy wyszłam ze stacji przejechał obok mnie z piskiem opon omal mnie nie potrącająca. Stanął w poprzek blokując mi wyjazd i zaczął nalewać paliwo. Gdy skończył poprosiłam, aby przestawił samochód, ale w ogóle nie zareagował wchodząc do środka budynku stacji. Zareagował dopiero, jak z ogromną furią wpadłam za nim robiąc karczemną awanturę. Zapłacił mówiąc, ze też musiał na mnie czekać. Swoją drogą ta argumentacja była idiotyczna. Musiał czekać, a gdy wyszłam to udało mu się minąć moje auto? Wcześniej nie mógł tego zrobić, żeby stanąć do wolnego saturatora przed mną ?

          A w Zakopanem, jak ręką odjął. ŻADNYCH NERWÓW i horrorów, jak w Ustroniu Morskim. Myślę, że to kwestia nie tylko miejsca, ale i ludzi. W stolicy działa wprawdzie w imieniu Agencji TESSA kochana Bogusia, która także montuje nasz ostatni program z Bodziem Łazuką. Musze powiedzieć, ze występ, choć improwizowany na prętce wypadł o dziwo wspaniale. Tadzio Ross postawił mnie w mało komfortowej sytuacji na tydzień wcześniej oświadczając, ze będzie miał glosowanie w sejmie, które w efekcie odwołano. Bohdan, jak zwykle był w doskonałej formie i wypowiedział taką gamę komplementów na temat naszej przyjaźni, że nigdy mu tego nie zapomnę, ale przede wszystkim nie zapomnę, iż mimo , że miał promocję swojej książki, poratował mnie w tej dramatycznej sytuacji. W stolicy jest również  nasz największy przyjaciel- Misio, który dzwoni codziennie i  sama dobroć- Basia, która podpowiada, co należałoby dodać do scenariusza telenoweli  ZA WSZELKĄ CENĘ w jej  roli, ale jej uwagi są niezwykle cenne. Cóż trochę też trzeba tu również pracować. Jest więc cała TRÓJCA życzliwych. Tylko tyle, albo aż tyle.
    Postawny Góral zwrócił nam kolejna uwagę, aby Sabinek nie obsikiwal jego ogrodzenia z bali, więc przestaliśmy już chodzić na spacery pod Regle, bo wprawdzie przekazał jego prośbę Bacusiowi, ale to olał. Teraz chodzimy na łąki przy Strążyskiej albo- o ironio- jeździmy samochodem do centrum Zakopanego,o na Krupowki. Tam do woli może załatwiać swoje potrzeby w pobliskim parku, gdzie są kosze na psie odchody i nikt nam nie truje d....y.

Brak komentarzy: