niedziela, 13 lutego 2011

BODZIO ŁAZUKA nie do zdarcia!!!

Gdyby chodziło o kogoś innego za żadne skarby nie tłukłabym się do Radziejowic- nawet do pałacu.  Ale przecież zaprosił mnie mój serdeczny przyjaciel Bohdan Łazuka. Na wszelki wypadek zadzwoniłam dzień wcześniej, bo przecież plany się zmieniają. No i zmieniło się...ale tylko godzina....z 18.00 na 19.00 a i tak wyjeżdżając z warszawy po 16.00 dojechałyśmy na na miejsce na ostatnią minutę. Bodzio jeszcze wyraził życzenie: TYLKO NIE POKAZUJ MI SIĘ BEZ KAPELUSZA!!! Widzę, ze chcąc nie chcąc przejęłam schedę po  Hance Bielickiej. Oby jeszcze w innych dziedzinach, niż tylko kapelusze!
Tak czy inaczej pogoda w czwartek 11. była fatalna. Synoptycy zapowiadali gołoledź i tak tez było na drodze , nie mówiąc o tłoku, bo warszawka wracała do domów, a moje towarzyszki podróży raz chciały siusiać, raz pić, raz były głodne. Zresztą ja też. Z autopilotem, który nas nie wyprowadził do jeziora- na szczęście, ale też przez tragiczne dziury w Radziejowicach wreszcie dojechałyśmy. Na sali był już tłok, a Bodzio, którego ucałowałam w wejściu syknał tylko "przecież mówiłem, żebyś przyjechała wcześniej"! Uroczystość miała miejsce z okazji promocji Jego książki i odbywała się nie w pałacu tylko w nowym, oszklonym obiekcie opodal, do którego prowadziła dość długa droga cała zaznaczona palącymi się zniczami. Średnia wieku gości około setki, ale trafiały się tez rodzynki np. my , no i młodzieżowa ekipa śpiewająca- naprawdę pięknie śpiewające dziewczyny- śpiewające piosenki te, które w filmach śpiewał Bohdan albo piosenki z filmów, w których grał. Publiczność bila brawa, bo Jerzy Kisielewski znakomicie uzupełniał anegdoty Bodzia i odwrotnie opierając się na książce. W Każdym razie wydawnictwo Pruszyńscy miało powody do radości, bo książki znikały, jak świeże bułeczki. Na sali było jednak tak zimno, że nie sposób było wysiedzieć te blisko 2 godziny. Na szczęście z powodu braku miejsc posadzono nas na końcu, dzięki czemu prócz koleżanki aktorki my mogłyśmy wyjść, założyć okrycia wierzchnie i oglądać całość [przez otwarte drzwi bez szkody dla doznań.
Można też było przysiąść obok stopy.....
    Gdy wreszcie doszło do finału widzowie bili brawa, ale też na ich twarzach widać było lekkie rozczarowanie. Bynajmniej nie dlatego, ze to już finał, ale, że mistrz, który wyglądał niezwykle elegancko, był w doskonałej formie- niemal wcale nie wystąpił solo, nie zaśpiewał.  Nie licząc oczywiście duetu i anegdot.
Każdy co prędzej,a by się ogrzać podążył więc na "bankiet", gdzie ci co nie powozili mogli uraczyć się winkiem, kierowcy ciastkiem, a głodni- nienasyceni poszli do domów, w nadziei, że zostało coś dla nich jeszcze z kolacji.
    Dla mnie nie był to dzień stracony, bo spotkanie z Bodziem zawsze jest świętem- nawet 46 km od Warszawy. Poza tym spotkałam mojego wspaniałego przyjaciela Romka Kłosowskiego z uroczą, jak zawsze żoną Krysią, przemiłego, eleganckiego Filipa Borowskiego i...... dawno nie widzianego Jacka Stefankiewicza, któremu dałam swoją płytę wiedząc, ze tam będzie. Jest na niej jedna piosenka 'NA ŚCIANIE WISI FOTOGRAFIA- jego kompozycji, którą nagrałam w Polskim Radio w Katowicach. Jacek przygotował zresztą te wszystkie fantastycznie śpiewające dziewczyny, z których jedna była z Akademii Teatralnej, gdzie wykłada.
Zziębnięte, głodne wsiadłyśmy do samochodu, ale w miłych nastrojach, bo żegnane prze uroczych ochroniarzy. / pewnie dlatego, ze Bogusia była z kamera/  i po północy już byłyśmy w stolicy. Pustej. Och, jak przyjemnie.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

...i ja tam byłam i bardzo mnie uradowało to ,ZE ŁAZUKA ma tylu wiernych fanów JEGO piosenki są w moim sercu.

Anonimowy pisze...

Dobrze, że łazuka ma taką przyjaciółkę, jak ty teresko

Anonimowy pisze...

Przystojny ten Marek Stefankiewicz... masz do niego telefon?

Anonimowy pisze...

Ale zaj...sty płaszcz. Ty to umiesz się sprzedać!!!!!

Anonimowy pisze...

jak Ty Tereniu umiesz barwnie pisać, można nie być na imprezie, a Ty to tak pięknie opisujesz, że czuję się jakbym była na niej.
Pisz tak dalej, a zazdrośnicy bez talentu niech idą precz.,
fanka

Anonimowy pisze...

ja tez tam bylam i faktycznie musze powiedziec że Pianista Stefankiewicz Marek bardzo przystojny i gra coraz lepiej. Bogdan- niezmiennie uroczy i te młode dziewczyny przy nim. Wiecie może skąd one były?

Anonimowy pisze...

...czy Pani mieszka sama ? sąsiad z Powiśla i cichy wielbiciel,byłem na Pani koncercie ,piękny głos i 100% kobiecości

Anonimowy pisze...

Pani Tereso,czy ma Pani jakiś swój przebój,proszę napisać coś o swoich piosenkach ,bo teraz tylko nowe są w telewizji i radiu,a kiedyś piękne były jak te Łazuki

Anonimowy pisze...

ja mam telefon do tego pianisty Marka Stefankiewicza, tylko że on jest żonaty i ma troje dzieci...