poniedziałek, 21 lutego 2011

Joasia Wizmur- dar serca

Dzisiaj o godz.19.00 w domowej kaplicy Zgromadzenia Księży Pallotynów, na dzień przed 3 rocznicą śmierci Joasi Wizmur  Przyjaciele  zorganizowali  dla NIEJ mszę. Piękny dar serca. Nie udało mi się tam być, ale sercem jestem z nimi, a przede wszystkim z NIĄ. Odeszła do lepszego świata. My musimy w nim jeszcze trochę boksować.
      Z Joasią poznałyśmy się w połowie lat osiemdziesiątych, gdy Jonasz Kofta kompletował w Fabryce Norblina /dzisiaj Teatr Romualda Szejda - PREZENTACJE/ obsadę do swojej sztuki o narkomanii "KOMPOT". Doborowa obsada składała się z aktorów niemal wszystkich, warszawskich teatrów. Joasia- wtedy jeszcze szczupluteńka grała jedną z dwóch głównych bohaterek, drugą dziewczynę grałam ja. Spektakl przeplatany muzyką i piosenkami, w podwójnej obsadzie odniósł spektakularny, jak na tamte czasy sukces. W pewnych aspektach był zaczątkiem "Metra", które wiele lat później stworzył Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa. Aśka dała z siebie wszystko i była, jak zawsze wiarygodna i, jak zawsze skromna. Jak wielu osobom z tamtego pokolenia,  startujących  po stanie wojennym nie do końca wyszło.... Aśka, w latach 90-tych zdecydowała się na reżyserię dubbingu, a jej polski dubbing do "Shrek' a, Rybek z Ferajny czy |Artur'a i Minimów- nie mają sobie równych. Jak się za coś brała była do bólu perfekcyjna.
Spotkałyśmy się ponownie niemal 20 lat później w 2006 r., w Konstancinie na planie "Pensjonatu pod Różą- już nie dziewczynki, a dojrzałe kobiety. Asia, wraz z Piotrkiem Skargą grała tam jedną z wiodących ról charakterystycznych- BALBINĘ- postać komediową.
Przyjechałam, jak zawsze punktualnie, dzwoniąc wcześniej do niej na komórkę, bo nie mogłam trafić. Wyszła na drogę, żebym tylko nie zabłądziła. Na pierwszy rzut oka, zobaczyłam niewielką kobietę znacznie obszerniejszych kształtach, niż pamiętałam sprzed lat. Ale już po pierwszym słowie było wiadomo, ze to ta sama, cieplutka , urokliwa dziewczyna, jaką zapamiętałam z "Kompotu".  Tym razem umówiłyśmy się na wywiad.
       Nie mając specjalnie. konkretnego miejsca, gdzie mogłybyśmy swobodnie rozmawiać Aśka zaproponowała schodki przy tamtejszej werandzie w ogrodzie i na chwile mnie przeprosiła. Wróciła z kawą i ciastem, które specjalnie upiekła na tę okazję. Byłam wzruszona. Zaczęłyśmy gadać.
   Mając jednak niemiłe wspomnienia z aktorkami, które znały mnie wyłącznie jako aktorkę, a widząc w nowej roli- dziennikarki zwykle coś nagrywają, początkowo podchodziłam do tej rozmowy, jak do "jeża", asekurując się w każdym zdaniu. Jednak stopniowo, zdanie, po zdaniu zauważałam, że osoba, z którą rozmawiam, to ta sama cieplutka dziewczyna, jaką znałam. Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniła. Kiedy się na nią patrzyło- widziało się wyłącznie cudowne cechy jej charakteru: szczerość, prostotę, sympatię, brak zawiści i można by wymieniać bez końca. Widziało się piękną duchowo kobietę. Taką była i szczerze wierzę, że wielu osobom brakuje JEJ obecności. Mnie również. Brakuje mi jej uśmiechu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tereniu,dzięki za to wspomnienie o koleżance... życie pędzi nieubłaganie i tak szybko zapominamy o tym co nas dobrego spotkało,a przecież spotkanie z drugim człowiekiem,który okazał się dobry właśnie ...jest dowodem na to,że nie jesteśmy otoczeni tylko zawiścią...