środa, 3 lipca 2013

CO CIĘ NIE ZABIJE...Z pamiętnika siostry FAUSTYNY

Dzień wspaniały można nawet powiedzieć udany, gdyby nie fakt ze moje sprzęty elektroniczne doprowadzają mnie ostatnio do szału , bo z nikim sie nie porozmawiać. TAK NIE MOŻNA PRACOWAĆ! a pracować trzeba. Przypomina mi sie stan wojenny, gdy nic nie działało poprawnie...
    Ale dosyć narzekań .
Nareszcie sie dzisiaj wyspalam więc mam dobry nastrój mimo wszystko Poza tym sama świadomość ze jesteśmy sobą, a Bóg nad nami czuwa jest cudowna.
      Dlatego tez chciałam wam przytoczyć własnymi słowami jedno z objawieniem siostry Faustyny. Skąd o nim wiem ? Jak pamiętacie niedawno byłam w Zakopanem, gdzie poznałam brata Karmelitana który mi o tym opowiadał, z którym odwiedzilam Sanktuarium w Łagiewnikach pod Krakowem.
Pisze o tym, bo Faustna miała - mimo ze żyła w innym wieku- bez dominacji cybernauki podobne spostrzeżenia do naszych.

   Jak chyba już pisałam był w jej życiu okres trudny. Z dziewczyny zamyslonej, może trochę smutnej  zmieniła sie nie do poznania w osobę niemal nawiedzoną. Wcześniej śpiewała w chorze zakonnych, co sprawiało jej wielka radość, brała udział w jaselkach, prowadziła poprawne, spokojne życie zakonnicy. Wykupiła nawet własna kwaterę aby nie byc zależna od bractwa zakonnego. Na czas zakończenia jej budowy zamieszkała w celi wynajętej jej przez brata Alberta. Ale wtedy stało sie coś przedziwnego. Faustyna przestała niemal z niej wychodzić. Przestała przyjmować posiłki i kleczac od rana do nocy na kleczniku rozmawiała z Bogiem.
  Cd n bo muszę jechać po hydraulika krańcu mi sie zepsuł

Pi

Brak komentarzy: