środa, 3 lipca 2013

CO NAS.....Z pamietnika siostry FAUSTYNY cd.

No więc hydraulik zrobił, to co mial zrobić, a my wracamy do naszej historii
 czyli rozmowy siostry FAUSTYNY z BOGIEM
     BÓG, OJCIEC i DUCH ŚWIĘTY
Faustyna, jak mówilam coraz mocniej pograżała się w modliwie sakralnej, wznosząc ręce ku Bogu. Jak podają źródła jej otoczenie już wtedy poderzewało u siostry obłędu, ponieważ twierdziła, że nocami, we śnie Bóg ją odwiedza, daruje jej wiersze z różami, które zachowuje w myślach. No rzeczywiście obłęd.....
        A propos wierszy i róż.....
Ja też miałam takiego faceta, ktory mi przysyłał wiersze z bukietami róż na maile. Wszystkie wtedy drukowałam, bo pracując nie zawsze miałam czas, aby na szybko się w nie wczytać. Tak przez ta poezję i te róże powoli się w nim zakochiwałam. Pojawiłam się w moim życiu, gdy nie było w nim nic, tylko uczuciowa pustka.
   Ale wracajmy do Faustyny.....
Siostra Faustyna faktycznie dostawała chyba powoli obłędu, bo wymyśliła sobie, że Bog ją odwiedzi. Otoczenie zakonne przyjęło to z niedowierzaniem znając jej zamiłowanie do samotości, ale widząc siostry entuzjazm i błysk w oku-w końcu uwierzyli. Cuda się przecież zdarzają.
No ale tym razem cud się nie zdarzył. Bóg się nie pojawił.
Ale we śnie nawiedził Faustynę i jak podają źródła, kazał jej przekazać innowiercom, jej jedyny różaniec, jaki posiadała. 
Rozczarowana  interesownością Boga Faustyna, zdenerowałą się i przemówiła do Boga; BOŻE  JESLI NATCHMIAST NIE WYJASNISZ MI SWOJEGO STANOWISKA WYRZUCĘ CIĘ Z MOJEGO SERCA CZEKAM DWIE GODZINY. Bóg milczał, ale na kila minut przez wskazanym termienm czasu z nieba rozległ się gromki głos BOGA: DLACZEGO FAUSTYNO MASZ CZEKAĆ. ZRÓB TO TERAZ!
         Faustyna oniemiała.
Nie spodziewała sie takiej reakcji Boga, ale jak tak- to tak postanowiła go wyrzucić z serca. 
Tak przynajmniej sobie wmówiła.
Nie minał jednak tydzień, gdy Faustyna poniewierając się po swojej pustej celi, pomyślała, że bez wiary i religii jest życie jest puste. Zatęskniła za sennymi marzeniami i postanowiła po cichu, przypomniec się Bogu. Przmówila jak do OJCA i ten się odezwał....Znowu serce Faustyny wypelniła niebywała radość. Wiara dodała jej skrzydel, chociaż nadal nie wychodzila ze swojej pustelni i nie podjmowała żadnych prac, które są obowiązkowe w kazdym bractwie. Zyła miłością do Boga Ojca.
     Ale tym razem ten jej czuły i opiekuńczy Bóg, postanowił obejść się z nia brutlanie.
W jej snach zaczeli pojawiać się też inni święci: nawiedzali ją TRZEJ KRÓLOWIE, a także pojawił się JUDASZ, prawie wszyscy święci no i DUCH SWIĘTY.
     Bóg co rano wystawil jej duszę na kolejną cieżką próbę. Siostra Faustyna poczuła się osaczona, nie tylko we śnie, ale zauwazyła, że jej bracia zakonni wystają pod jej drzwiami i słowa, które w miłości wypowiada na klęczniku do Boga , potem podczas wieczaerzy złośliwe komentują i obracją w żart.
- Cóżem ci uczyniła? - - pytała kierując swoje słowa do Boga- faustyna zalewajac się łzami- ze tak mnie doświadczasz. Jestem jak listek na wietrze, dlugo Panie tego nie wytrzymam.
 Ale Bóg milczał, we śnie zapewniając Faustynę, że bedzie jej dane królestwo niebieskie.
- Panie, niepotrzebne mi królestwo. Ja nie chcę od ciebie niczego. Pragnę jedynie twojej miłości i opieki.
       Bóg był jednak niewzruszony.
Faustyna, jak podaja kroniki przeszla niejedno piekło i międzynarodowe wojenki. Była raz w niebie raz w piekle i otaczął ją tłum szyderczych diabłów. Nic dziwnego, ze  w końcu straciła poczucie rzeczywistości. Poddała się jak mysz w labiryncie nieiedzy i choć próbowała walczyć, kochając nadal swego Boga, wypełniając każdą jego senną zachciankę, jej oczy, słuch, oraz insynkt samozachowawczy osłabiąły się z dnia na dzień. I wprawdzie wpuszczala do celi podkuchenną z jednym posiłkiem, ale oslabiona już nawet nie wstawala. 
    Bracia zakonni widząc siostrę w tak marnym stanie postanowili dla nie zorganizować jasełka.- Może to ją zmobilizuje do życia. kiedyś to tak przeciez kochała. I rzeczywiście Faustyna wstała z łożka, udała się do przedizby  i wzięła udział w jasełkach. Efekt był jednak średni, choć bardzo sie starała. Zasłabła nawet podczas wypowiadania kwestii.
     Jej ból byl tym większy, że brat Albert nie pozwolił w swojej celi trzymać myszki Sabelali- jedynej przyjaciółki Faustyny. Myszkę wypuszczono na wolność na wsi, a Faustyna swoją przyjaźń oddała Bogu.
Kiedy jednak czasami wracała pamięcią do swojej myszki zawsze miała łzy w oczach. nie wolno pozbywać się przyjciela. zadna miłość nie powinna tego wymagać- nawet do Boga. Wprawdzie Ksiądz Franciszek podobno przygarnal myszkę i dobrze sie nią opiekowal, ale tęsknota myszki do Faustyny dawała - jak  podobno mówił- się odczuć. Nic dziwnego zarówno myszka, jak i Faustyna za sobą tęskniły. Wprawdzie Bog dawał jej sygnały, że nadal nad nią czuwa, że widzi jej udręki, ale nic więcej nie zrobił.
       Az dania pewnego, gdy już wszyscy przyzwyczaili się do stanu chorobliwego Faustyny i nikt już na więcej nie liczył zdarzył się prawdziwy cud. Bracia zakonni nie mogli wprost w to uwierzyć.
                                              Faustyna nagle ozdrowiała i jakby przebudzila się z koszmarego snu.
Jak podają kroniki wyszła ze swojej celi, wzieła głęboki oddech i uśmiechęła się do braci. Jej obolała twarz pojasniała, a na ustach pojawił się uśmiech. Nikt nie wie, co tak naprawdę się stało.... Jak niektórzy twierdzą  każdy z nas ma w sobie instynkt samozachowawczy, ktory u mocniejszych gatunków pojawia sie wcześniej czy poźniej..... Czy przestała kochać Boga? Nie sądzę? Czy straciła w niego wiarę? Też nie. A może pojawił się w jej śnie i kazał jej żyć?   Tego nigdy się nie dowiemy.

     Opowiedziałam Wam kcohani te historię- prawda ze niesamowitą-  nie bez przyczyny.
Zyjemy w XXI wieku i każdy z nas ma swojego Boga, do ktorego się modli. Dla jednych jest to stan posiadania, pieniądze, dla innych władza, polityka, blichtr sławy. Dla jeszcze innych zwykłe, prawdziwe uczucia, prostota, ciepłe słowo na dobranoc- realia, bliskość, opieka, przytulenie w cieżkich chwilach zwątpienia, gdy wali się nam cały świat. Dzisiaj ktoś napisał na fejsie: -Gdzie jest twój Bóg?
    Załatwijąc sprawy, jadąc samochodem przypomniałam sobie ten wpis. Pomyślałam mój Bog nade mną czuwa. Nie jestem typem dewotki, która klęczy przed ołtarzem i modli się do Boga, ktory jej i tak nie chce słuchac. Nie ukrywam jednak, że kłoce się z nim i czasami myslę, że przybiera ludzką twarz. Czasami prosze go, żeby jeśli nie chce pomagać, to przynajmniej nie przeszkadzał, czasami prosze go opiekę nawet jesli chwilowo mi jej nie daje, czasami proszę o bezpieczeństwo i ciesze sie jak spoglada na mnie z tej swojej wysokości. A czasami myślę, ze jest tak samo pokręcony, jak ja. Ale moja wiara jest silna! Nie ma w niej miejsca dla Judaszy, oportunistów wobec Boga, bo życie wiara i poezja to jedno. No jeszcze czerwone róże.....Moje leża teraz w wannie, trochę podupadły podaczas tych upałów, ale wieczorem znowu odżyją.
                                         Na koniec moja nauka dla pań....
  Wczoraj podcza babskiego wieczoru przyajciółka opowiadała mi o kolezance, ktora jest z mężem, bo zapewnia jej wygodne życie. ten ją zdradza, a całuje tylko, gdy pokazują się publicznie. Ona cierpi, ale znosi wszystko w imie przywiązania i wygodu. Inaczej  już nie potrafi.
     BIERZMY PRZYKŁAD Z FAUSTYNY. Na pewno nie bylo jej latwo.
Potrafiła jednak zmienic swoje życie z cierniem w sercu  i zacząć wszystko od nowa. Wrocić do świata żywych. Każda z nas ma ten instynkt samozachowawczy. Ja też. U mnie budzi sie wtedy, gdy zaczynają dzwonic banki :) :):)
   Też mam wyrzut w stosunku do swojej suni, że nie ma mnie przy mnie, ale wiem, ze podczas lata na działce jej lepiej. Nic nie może trwac wiecznie i neiskończenie. Nieskończony jest tylko BÓG. My to wiemy... No chyba, że stracimy w niego wiarę. Na razie nam to nie grozi. Niech zatem nad wszystkim z nas czuwa, nie podjemuje za nas deczyzje, ktorych my nie jestesmy w stanie podjąć, bo z niebiosów rzadzi się  latwiej. A nasze zycie i tak jest wytyczną jego boskiego planu...




Brak komentarzy: